20 dzieci zginęło, a 20 jest zaginionych. Potężne tornado przechodząc przez miasteczko Moore w Oklahomie trafiło na szkołę podstawową Plaza Towers. Budynek został według świadków "zrównany z ziemią". Jeszcze kilka minut przed uderzeniem wiatru ludzie chowali się w szkole, licząc na ochronę jej solidnej konstrukcji.
Potężne tornado zakwalifikowane jako czwartego stopnia na pięciostopniowej skali, przeszło przez Moore na przedmieściach Oklahoma City w poniedziałek po południu czasu miejscowego. Wiatr w porywach wiał ponad 300 km/h. Żywioł zostawił za sobą szeroki na trzy kilometry pas zniszczeń.
Szkoła w gruzach
Jednym z największych budynków zrujnowanych przez wiatr jest szkoła podstawowa Plaza Towers, która znalazła się na drodze tornada. Był to duży parterowy budynek z murowanym ścianami, jeden z najsolidniej zbudowanych w okolicy zdominowanej przez lekkie drewniane konstrukcje. Pomimo tego, tornado bez problemu zburzyło szkołę. - Została zrównana z ziemią. Ściany po prostu złożyły się do środka - powiedział wicegubernator Oklahomy Todd Lamb. W środku w momencie uderzenia wiatru przebywało kilkadziesięcioro dzieci. Część z nich uciekła bez większych obrażeń i wyszła z ruin o własnych siłach, kilkoro zostało wyciągniętych z gruzów przez strażaków. Ciała siedmiorga znaleziono jeszcze w poniedziałek wieczorem. Ponad 20 jest nadal uznawanych za zaginione.
Na gruzy szkoły ściągnięto ciężki sprzęt i wraz z zapadającą ciemnością (w Oklahoma City jest siedem godzin wcześniej niż w Polsce) kontynuowano poszukiwania. Większość pracy wykonują ratownicy z młotami, do których dołączają ochotnicy. - To, że w tej szkole ciągle są uwięzione dzieci, wiele zmienia - powiedział jeden z nich, Douglas Sherman.
Szanse na odnalezienie pod gruzami kogoś żywego są jednak małe. Przedstawiciele władz nie mówią już o "akcji ratunkowej", ale raczej "usuwaniu skutków". Ratownicy mieli po raz ostatni słyszeć krzyki spod gruzów, kilka godzin po przejściu tornada.
Złudna ochrona
Paradoksalnie, chwilę przed uderzeniem wiatru, okoliczni mieszkańcy uznawali murowaną szkołę za relatywnie bezpieczne miejsce. Jak powiedział stacji CBS James Rushing, który mieszka tuż obok podstawówki, po ostrzeżeniach o nadchodzącym żywiole pobiegł właśnie tam. Chciał być przy swoim pięcioletnim dziecku i wierzył, że "tam będzie bardziej bezpieczny niż w domu". Mężczyzna przeliczył się jednak. - Jakieś dwie minuty po tym, jak tam dotarłem, cała szkoła wokół nas zaczęła się rozpadać - powiedział Rushing. Grupce dzieci, z którą był, nauczyciele kazali się schować w pozbawionej okien łazience. Na pobliskim skrzyżowaniu ulic gromadzili się zaniepokojeni rodzice, którzy szukali informacji o swoich dzieciach. Za pomocą megafonu była odczytywana lista tych uczniów, którzy przeżyli kataklizm. Wiele z nich trafiło do szpitali i centrów ratunkowych.
Na uboczu żywiołu
Kataklizm zniszczył też drugą stojącą w pobliżu szkołę podstawową Brairwood. Jednopiętrowy budynek znalazł się tuż na granicy tornada. Pomimo tego, wiatr zerwał dach i wyrywał cegły ze ścian. Niektóre części budynku uległy zawaleniu.
Nie ma doniesień na temat ofiar w szkole Briarwood. Nauczyciele kazali się ukryć wszystkim dzieciom na parterze, w łazienkach, które nie mają okien i są z dala od ścian zewnętrznych. - Musiałem trzymać się ściany, bo nie chciałem odlecieć z tornadem - powiedział kilkuletni chłopiec jednej z miejscowych telewizji.
Po przejściu żywiołu doliczono się wszystkich dzieci. Kilka godzin później, kiedy uznano, że zagrożenie minęło, wszystkie zostały zwolnione do domu.
Autor: mk//gak/zp / Źródło: CBS News, BBC News, Reuters