- Zobaczyłam ogromny pocisk, usłyszałam huk. Sądziłam, że pociąg jedzie prosto na mnie - opowiada kobieta, świadek wypadku pociągu pod Santiago de Compostela, mieszkająca w pobliżu miejsca katastrofy. Katastrofę przeżyli obaj maszyniści pociągu. Jeden z nich miał powiedzieć: Ofiary są na moim sumieniu. Drugi powtarzać miał: Co ja zrobię, co ja zrobię.
- Niektóre wagony stanęły w ogniu, wszystko zasnuł dym. Zaczął się chaos - opowiada Mari, która mieszka niemal naprzeciwko torów kolejowych, kilka kilometrów od centrum Santiago de Compostela.
Kelnerka z baru, który stoi 30 metrów od linii kolejowej, natychmiast zadzwoniła po pogotowie. - Kazali mi czekać, nie chcieli uwierzyć w to, co mówię - relacjonuje. Właściciel baru natychmiast udostępnił swój lokal rannym. Ogród za budynkiem zamienił się w prowizoryczny szpital. W ciągu kilku minut przyjechała straż pożarna i policja. Wielu mieszkańców okolicy ruszyło na pomoc, niosąc koce i wodę.
Nie hamował?
Jeden z wagonów przebił kilkumetrowy mur ochronny i wbił się w scenę koncertową ustawioną na lokalną imprezę. - Gdy dotarłem na miejsce, wagon jeszcze był w ruchu. Widziałem kobietę, usiłującą wydostać się przez okno - mówi mężczyzna, który widział moment katastrofy.
Według innego świadka, który udzielił wywiadu telewizji Galicia, nie słychać było żadnego odgłosu hamowania pociągu.
Maszynista: co ja zrobię
Według El Mundo, obaj maszyniści przeżyli katastrofę. Jeden z nich, widziany był przez świadków w miejscu wypadku. Mężczyzna miał bez przerwy powtarzać: "Wykoleił się. Co ja zrobię, co ja zrobię".
Drugi maszynista został uwięziony w lokomotywie, skąd wzywał pomocy przez radio. Miał również powiedzieć, że jechał pociągiem z prędkością 190 km/h. Nie wyjaśnił, dlaczego ponad dwukrotnie przekroczył prędkość w miejscu, gdzie obowiązywało ograniczenie do 80 km/h. Powiedzieć miał jednak, że ofiary są na jego sumieniu.
"Był ogień, widziałem ciała"
Z kolei pasażerowie, którzy przeżyli, mówili o "silnej wibracji", którą wyczuli tuż przed wypadkiem.
- To się działo tak szybko... Wygląda na to, że na zakręcie pociąg zaczął się wyginać na boki i wagony zaczęły wpadać jeden na drugi - mówił stacji radiowej Cadena Ser Ricardo Montesco.
Jak dodał, "próbowaliśmy wydostać się spod wagonów i dostrzegliśmy, że pociąg się pali.. Byłem w drugim wagonie i tam był ogień.. Widziałem ciała".
W katastrofie, do której doszło w środę wieczorem w Santiago de Compostela, zginęło co najmniej 78 osób, a ponad sto zostało rannych. Przyczyną wypadku prawdopodobnie była nadmierna prędkość. Pociąg jechał - według różnych źródeł - 180 lub nawet 220 km/h.
Autor: jk//kdj/zp / Źródło: El Mundo, El Pais