Zwolniony niedawno z kolonii karnej białoruski opozycjonista Alaksandr Atroszczankau, skazany za protesty po wyborach prezydenckich, powiedział w piątek, że więźniom "mówiono otwarcie, iż są zakładnikami i towarem", który będzie wymieniany na kredyty.
To, co dzieje się ze skazanymi po zeszłorocznych wyborach opozycjonistami, nazwał "faszyzmem i handlem niewolnikami".
Atroszczankau, który był podczas kampanii wyborczej rzecznikiem prasowym jednego z kandydatów opozycji Andreja Sannikaua, wypowiadał się w piątek na konferencji prasowej wraz z innymi zwolnionymi opozycjonistami.
Grozili urządzeniem "Guantanamo"
Pobyt w areszcie śledczym KGB w Mińsku, gdzie trafił po demonstracji opozycji w wieczór wyborczy 19 grudnia, określił jako "jedną niekończącą się torturę". Jak relacjonował, grożono mu tam, że "urządzą mu Guantanamo".
Na konferencji wystąpił też jeden z najmłodszych skazanych za protesty powyborcze - 21-letni Mikita Lichawid. Według niego warunki w areszcie śledczym KGB są "dzikie", a ludzie, z którymi tam przebywał, skazani za przestępstwa gospodarcze, mówili o przypadkach bicia w areszcie.
Lichawid spędził w trakcie odbywania wyroku 81 dni w karcerze. Za udział w opozycyjnej demonstracji został skazany na 3,5 roku kolonii karnej o zaostrzonym rygorze.
Atroszczankau był skazany na cztery lata takiej samej kolonii. Obaj znaleźli się w trzeciej i największej grupie ułaskawionych niedawno przez prezydenta Aleksandra Łukaszenkę uczestników powyborczych protestów.
Za kratami jeszcze 3 rywali Łukaszenki
Mimo ułaskawień w koloniach karnych nadal pozostają trzej byli kandydaci w wyborach: Mikoła Statkiewicz, Dźmitry Wus i Sannikau, którzy otrzymali kary sześciu, 5,5 roku oraz pięciu lat kolonii karnej.
19 grudnia zeszłego roku, w wieczór po wyborach prezydenckich tysiące ludzi protestowało w Mińsku przeciw oficjalnym wynikom, dających niemal 80 proc. głosów ubiegającemu się o czwartą kadencję Łukaszence. Doszło do ataku grupy ludzi na drzwi do budynku rządu; według opozycji była to prowokacja. Milicja i wojska wewnętrzne rozbiły demonstrację, zatrzymano ponad 600 osób.
W serii procesów sądy skazały ponad 40 osób, w tym ponad połowę - na kary od dwóch do czterech lat kolonii karnej.
Źródło: PAP