Moskwa: wycofujemy się z Gruzji Tbilisi: to kłamstwo

Aktualizacja:
Tomasz Kanik, wysłannik TVN24 do Gruzji o aktualnej sytuacji w Gori
Tomasz Kanik, wysłannik TVN24 do Gruzji o aktualnej sytuacji w Gori
TVN24/EPA
Tomasz Kanik, wysłannik TVN24 do Gruzji o aktualnej sytuacji w GoriTVN24/EPA

Gruzini zaprzeczyli zdecydowanie informacjom Rosjan, że rozpoczął się odwrót ich wojsk z Gruzji. Twierdzą, że rosyjskie siły niszczą infrastrukturę wojskową w gruzińskim mieście Senaki. Wcześniej generał Nogowicyn zapewnił o wycofywaniu się rosyjskich żołnierzy z terenu Gruzji.

- Rosja zaczęła wycofywać swoje oddziały ze strefy konfliktu w Gruzji na podstawie porozumienia rozejmowego wynegocjowanego przez Francję - poinformował w poniedziałek zastępca szefa rosyjskiego sztabu generalnego generał Anatolij Nogowicyn.

Według Nogowicyna, siły rosyjskie zaczęły opuszczać położone 80 km od Tbilisi gruzińskie miasto Gori. Pomimo porozumienia podpisanego przez gruzińskiego prezydenta Miecheila Saakaszwili i prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiedwiewa, Gori przez kilka ostatnich dni było kontrolowane przez Rosjan.

Nogowicyn poinformował, że rosyjskie oddziały wycofują się do Osetii Południowej.

Tbilisi dementuje

Gruzja stanowczo zaprzecza rosyjskim oświadczeniom. - Sytuacja się nie zmieniła, nie widzimy wycofywania się - oświadczył w poniedziałek szef gruzińskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego Aleksander Lomaja.

USA: Rosjanie nie wycofują się

O tym, że nie ma oznak wycofywania się Rosjan z Gruzji informują także Stany Zjednoczone.

- Dotąd nie ma żadnego widomego dowodu. Chcielibyśmy zobaczyć, jak Rosjanie zaczynają się wycofywać, ale na razie tego nie widzieliśmy - powiedział dziennikarzom w Brukseli pragnący zachować anonimowość wysoki rangą urzędnik USA.

Jednocześnie wyraził nadzieję, że zwłoka wynika z przyczyn technicznych.

Na wtorek zaplanowano w Brukseli spotkanie natowskich ministrów spraw zagranicznych.

Gori pod kontrolą Rosjan?

Tomasz Kanik, wysłannik TVN24 do Gruzji, który przebywa w okolicach Gori mówi, że rosyjskie wojska, mimo swoich zapewnień o odwrocie nadal kontrolują te tereny.

- Teren w okolicach Gori pozostaje pod całkowitą rosyjską kontrolą - mówi Kanik. Jak informuje dziennikarz do miasta nie mogą w dalszym ciągu wjeżdżać gruzińska policja ani wojsko.

Również obecni na miejscu korespondenci agencji informacyjnej AFP podają, że rosyjscy żołnierze nie opuszczają swych pozycji ani w Gori ani w wielu innych miejscach w zachodniej Gruzji.

Wolontariusze donoszą

O tym, że nie wygląda na to, iż wojska rosyjskie wycofują się z Gori, informują także wolontariusze z organizacji humanitarnych. Jak twierdzą, rosyjskie władze wojskowe nie zezwoliły im na pozostanie na noc w mieście.

- Długa kolejka przed jedynym otwartym sklepem z pieczywem, ludzie tłoczący się przed budynkiem prawosławnej kurii arcybiskupiej, której rosyjska komendantura miasta powierzyła rozdawnictwo żywności, leków i odzieży dostarczanych przez organizacje pomocowe, prawie puste ulice poza centrum - oto obraz okupowanego miasta, jak opisuje je kierowca jednego z samochodów, który zawiózł tam w poniedziałek paczki żywnościowe dla mieszkańców.

W poniedziałek, gdy samochody z pomocą humanitarną wracały z Gori do stolicy Gruzji, zatrzymywane były aż czterokrotnie na przestrzeni 20 kilometrów przez rosyjskie posterunki wojskowe. Ostatni znajdował się zaledwie 58 kilometrów od Tbilisi.

Rosjanie niszczą magazyny broni i amunicji?

Ponadto gruzińskie MSW oskarża Rosję o niszczenie magazynów broni i amunicji w bazie wojskowej w mieście Senaki na zachodzie Gruzji przed planowanym wycofaniem stamtąd wojsk rosyjskich.

- Rosjanie powysadzali pas startowy lotniska znajdującego się na terenie bazy - jak oświadczył rzecznik ministerstwa Szota Utaszwili. - Niszczą wszystko i potem wycofują się z tych miejsc. Jeśli nazywają to odwrotem, to nie pojmuję znaczenia tego słowa - dodał Utaszwili.

Przebywający w Senaki dziennikarz agencji Reuters poinformował, iż słyszał trzy wybuchy, ale nie pozwolono mu udać się w rejon bazy. Według niego, Rosjanie ostrzegali, że nastąpią kontrolowane eksplozje.

Senaki leży około 40 kilometrów na wschód od gruzińskiego czarnomorskiego portu Poti, intensywnie atakowanego w ubiegłych dniach przez siły rosyjskie.

Czołgiem w policję

Utaszwili informował również o staranowaniu przez rosyjskie czołgi samochodów należących do gruzińskiej policji w miejscowości Igoeti. Do zdarzenia doszło około godziny 17.30 czasu lokalnego (15.30 czasu warszawskiego).

- Rosyjskie czołgi zniszczyły samochody należące do gruzińskiej policji, gdy funkcjonariusze zapytali żołnierzy, co robią tak daleko na gruzińskim terytorium - oświadczył Utaszwili. - Rosyjscy żołnierze odpowiedzieli "robimy, co chcemy" - dodał rzecznik.

Igoeti to miejscowość położona kilkadziesiąt kilometrów od Tbilisi, na drodze między Gori a stolicą.

Zdjęcia z miejsca zdarzenia pokazała gruzińska telewizja Rustawi-2.

Moskwa grozi

Z kolei rosyjski prezydent Dmitrij Miedwiediew wysuwa groźby.

- Niech nikt nie sądzi, że można bezkarnie zabijać naszych obywateli, nigdy na to nie pozwolimy. Jeśli ktokolwiek tego spróbuje spotka się z miażdżąca odpowiedzią - mówił szef Kremla na spotkaniu z weteranami bitwy na Łuku Kurskim w 1943 r.

Rosyjski prezydent ostrzegł, że każda agresja wobec obywateli Rosji spotka się z "miażdżącą odpowiedzią".

- Zawsze byliśmy państwem miłującym pokój. Praktycznie nie ma przykładu w historii, kiedy rosyjskie państwo, radzieckie państwo, najnowsze rosyjskie państwo rozpoczynało działania wojenne jako pierwsze - oświadczył gospodarz Kremla.

"Chcemy by nas szanowano"

Jak zapewnił rosyjski prezydent, celem Rosji nie jest zaostrzenie sytuacji, a tylko należny Rosji szacunek. - Chcemy by nas szanowano, nasze państwo, nasz naród, nasze wartości - mówił Miedwiediew.

Według prezydenta Rosji, "agresja ze strony gruzińskich władz sprzed 10 dni nie ma przykładów w historii".

Medale dla żołnierzy

Dmitrij Miedwiediew pojechał do Władykaukazu w rosyjskiej Osetii Północnej, by osobiście nagrodzić rosyjskich żołnierzy zasłużonych w operacji w Osetii Południowej. Już w czwartek rosyjski prezydent podpisał dekret o odznaczeniu zasłużonych w walce.

- Mam nadzieję, że także w przyszłości rosyjscy żołnierze będą zdecydowanie bronić życia i interesów rosyjskich obywateli, godnie spełniać swój (...) obowiązek - mówił szef Kremla.

Rosja zbroi Południową Osetię

Rosjanie umacniają się także w stolicy Osetii Południowej - Cchinwali. Rozmieścili tam kilka wyrzutni rakiet balistycznych SS-21, bezpośrednio zagrażających Tbilisi. - Zamiast uszczuplania swoich sił w Południowej Osetii, Rosjanie zdają się wzmacniać tam swoją obecność przez rozmieszczenie wyrzutni rakiet SS-21 i (...) poprzez instalację w pobliżu ich bazy militarnej w Cchinwali rakiet ziemia-powietrze - czytamy w "The New York Times" (NYT), którego dziennikarze powołują się na anonimowych przedstawicieli amerykańskiego wywiadu.

 
Zycie w Gori toczy się pod kontrolą Rosjan (fot. PAP/EPA) 

Jeżeli doniesienia "NYT" potwierdzą się, rosyjskie rakiety będą miały w swoim zasięgu większą część terytorium Gruzji, w tym Tbilisi. To jednak nie wszystko. W ostatnich kilku dniach, radzieckie strategiczne samoloty bombowe Tupolew, zdolne do przenoszenia rakiet samonaprowadzających, przeprowadzały ćwiczenia nad Morzem Czarnym. - Rządowi analitycy danych wywiadowczych poinformowali Pentagon, że ostatnie ćwiczenia z udziałem Tupolewa zdawały się symulować atak rakietowy na Gruzję - pisze "NYT".

Specjalne traktowanie zachodnich reporterów

W tym samym czasie, strona rosyjska wprowadziła restrykcje dla zachodnich dziennikarzy, tłumacząc je troską o ich bezpieczeństwo. Reporterzy, w kontrolowanej przez Rosję strefie konfliktu, transportowani są w opancerzonych pojazdach, ciężarówkach i autobusach. Nie wolno im zatrzymywać się w mijanych wioskach. Ograniczenia weszły w życie kilka dni po tym, jak pojawiły się oskarżenia wobec Rosji o plądrowanie gruzińskich wiosek i przeprowadzanie w nich etnicznych czystek. Podobne restrykcje nie objęły rosyjskich dziennikarzy.

Źródło: "New York Times", PAP

Źródło zdjęcia głównego: TVN24/EPA