"Minują granicę". Damaszek próbuje zatrzymać uchodźców


Na szlakach, którymi z Syrii uciekają do sąsiedniej Turcji i Libanu tysiące cywilów, rząd w Damaszku kładzie miny przeciwpiechotne - alarmuje organizacja Human Rights Watch powołując się na świadków. W poniedziałek szef komisji śledczej ds. Syrii Paulo Pinheiro, występując przed Radą Praw Człowieka ONZ, oznajmił, że rząd Syrii stosuje wobec ludności kary zbiorowe, a siły zbrojne przeprowadzają egzekucje i masowe aresztowania w dzielnicy Baba Amr w Himsie.

Pinheiro, brazylijski dyplomata, który przewodzi ONZ-owskiej komisji monitorującej sytuację w Syrii powiedział w Genewie, że ci, którzy dopuszczają się takich zbrodni, powinni stanąć przed wymiarem sprawiedliwości. Nie wymienił jednak nazwisk.

Jasne jest, że to cywile płacą cenę za natężenie walk(...). Użycie siły przez rząd przeciw uzbrojonym grupom prowadzi często do zbiorowego karania cywili Paulo Pinheiro

Pinheiro uznał sytuację w Syrii za rozpaczliwą i wymagająca natychmiastowych rozwiązań. Skrytykował też rząd w Damaszku za przyznanie organizacjom pomocowym tylko "ograniczonego dostępu" do poszkodowanych; sprawia to, że wielu ludzi umiera "z braku właściwej opieki medycznej" i pomocy humanitarnej.

Pinheiro wezwał też do "przerwania cyklu przemocy", aby w Syrii udało się uniknąć takiej konfrontacji, która przerodzi się w wojnę domową.

Syryjska delegacja w odpowiedzi na wystąpienie szefa komisji oskarżyła ją o to, że "wpadła w pułapkę, w której jej działania wykorzystywane są do celów politycznych". Według przedstawicielu Damaszku apele o międzynarodową interwencję "stanowią preludium do rozbioru Syrii".

Na zarzuty delegacji syryjskiej zareagował Pinheiro, mówiąc, że "nasilenie przemocy, militaryzacja konfliktu i dostarczanie broni nie są właściwą odpowiedzią na kryzys".

Miny przeciwpiechotne na szlakach

Za "odpowiedź na kryzys" trudno też uznać zaminowywanie szlaków, którymi uchodźcy próbują wydostać się z ogarniętej konfliktem Syrii, o czym donosi Human Rights Watch.

Według HRW, powołującej się na świadków, miny leżą na drogach prowadzących do Turcji i Libanu. Jedna ofiar takiego ładunku, 15-letni chłopiec, opowiadał, że jedna z takich min eksplodowała pod nim, gdy był zaledwie 50 metrów od libańskiej granicy. Chłopiec stracił nogę.

Inny ze świadków przywoływanych przez BBC opisującą sprawę, 28-letni rebeliancki saper, opowiada, że wraz ze swoim partyzanckim oddziałem usunął ok. 300 min z jednego ze szlaków.

Działacze HRW nie pozostawiają wątpliwości, co do intencji rządu w Damaszku. - Nie ma żadnego usprawiedliwienia dla używania tej broni - podkreśla Steve Goose z HRW, dodając, że miny przeciwpiechotne są "wojskowo nieefektywne", gdyż większość ich ofiar to cywile.

Damaszek nie odniósł się do doniesień HRW. Od roku trwają w Syrii antyprezydenckie wystąpienia, które przerodziły się w krwawo tłumioną rewoltę przeciwko reżimowi. Według szacunków ONZ zginęło w Syrii dotąd co najmniej 7,5 tys. ludzi.

Źródło: BBC, PAP