Szef MSZ Wielkiej Brytanii William Hague skierował do kolegów z rządu prywatny list, w którym nalega, by nie wypowiadali się na drażliwe tematy związane z wojną w Iraku - podały w piątek brytyjskie media. 10 marca przypada 10. rocznica interwencji w Iraku.
List Hague'a został krytycznie odebrany przez ministrów z partii liberalno-demokratycznej, będącej w koalicji z torysami premiera Davida Camerona. Liberałowie jako jedyna z partii reprezentowanych w parlamencie w 2003 r. głosowali przeciwko wojnie. Będący wówczas w opozycji torysi poparli zaś w sprawie rozpoczęcia wojny ówczesnego premiera Tony'ego Blaira z Partii Pracy.
Szef MSZ przekazał w liście, że wyżsi rangą członkowie rządu nie powinni wdawać się w tematy budzące kontrowersje, w tym dotyczące powodu wojny i jej podstaw prawnych - podał dziennik "Guardian". Właśnie prawne aspekty dopuszczalności ataku na Irak są do dziś sporne. W 2003 roku w proteście przeciwko przygotowywanej wojnie na ulice Londynu wyszło około miliona ludzi.
Najpierw komisja Chilcota
Hague chce, by jego koledzy z rządu powstrzymali się z komentowaniem wojny w Iraku do czasu, aż komisja Johna Chilcota analizująca stosunki brytyjsko-irackie na przestrzeni kilkunastu lat, łącznie z konfliktem zbrojnym z 2003 r. i okupacją Iraku, wypowie się na ten temat. Ma to nastąpić do końca marca.
Niewykluczone, że liberałowie w rządzie Camerona nie posłuchają Hague'a. Ich lider Nick Clegg ma w planach wygłoszenie przemówienia 19 marca.
Źródło zbliżone do szefa MSZ zaprzeczyło, jakoby list Hague'a był rodzajem knebla nałożonego na ministrów. Wskazało, że niewypowiadanie się na temat wojny było jednym z punktów porozumienia koalicyjnego między partiami rządzącymi z maja 2010 roku. Ten punkt uzasadniano chęcią uniknięcia sugestii, że rząd chce wpłynąć na ustalenia komisji Chilcota.
Autor: BOR/tr/k / Źródło: PAP