Dwie libijskie milicje wezwały we wtorek deputowanych do parlamentu, by niezwłocznie ustąpili, pod groźbą aresztowania. Przewodniczący parlamentu uznał to za "próbę zamachu na prawowite instytucje".
Kadencja Powszechnego Kongresu Narodowego (libijskiego parlamentu) wygasła 7 lutego, ale deputowani przegłosowali jej przedłużenie w związku z planami przeprowadzenia wiosną wyborów. Od tego czasu setki demonstrantów codziennie domagają się rozwiązania parlamentu.
Ultimatum minęło
Rywalizujące ze sobą milicje opowiedziały się po stronie różnych frakcji politycznych. Walka o władzę rozgrywa się między popieranym przez Zachód premierem Alim Zidanem, a próbującymi go usunąć islamistycznymi frakcjami w parlamencie. Według agencji Associated Press wtorkowe ultimatum budzi obawy, że w Libii może dojść do konfrontacji zbrojnej. Ultimatum postawione przez milicje deputowanym upłynęło we wtorek o godz. 20 (czasu polskiego) ale w Trypolisie nie doszło do żadnych incydentów. Przewodniczący parlamentu Nuri Abu Sahmein podkreślił w wystąpieniu telewizyjnym, że od wojska i innych milicji otrzymał obietnicę ochrony.
Autor: nsz / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: EPA