Planował atak w Monachium od roku, był chory na depresję, mógł czerpać inspirację ze zbrodni Breivika. Policja powtarza, że nie ma podstaw, by wiązać 18-letniego Niemca pochodzenia irańskiego z islamskim terroryzmem. Napastnik zastrzelił w piątek dziewięć osób, wśród nich muzułmanów. Wysłannik "Faktów" TVN Wojciech Bojanowski rozmawiał z jego znajomymi i sąsiadami.
Problemy szaleńca miały zacząć się w szkole średniej. Był nielubiany, a nawet dręczony przez rówieśników. - Podczas kłótni powiedział, że urządzi masakrę. Dodał, że pozabija nas wszystkich - wspomina 14-letnia uczennica szkoły, która nie chce ujawniać swoich personaliów.
Potwierdziły się informacje, że chorował psychicznie. W jego mieszkaniu znaleziono dokumentację medyczną, wskazującą na zaburzenia lękowe i depresje. Na komputerze miał także m.in. manifest Breivika.
Cichy, pracowity
Sąsiedzi pamiętają go jako cichego, pracowitego i zamkniętego w sobie chłopaka. - Zajmował się roznoszeniem gazet. Prawie codziennie widziałem, jak wynosi je z piwnicy w wózku - mówi sąsiad szaleńca Ashul.
W dniu ataku stertę gazet zostawił pod drzwiami, a do znajomych miał napisać: "Bądźcie w McDonald’s, dorwę was tam i zastrzelę".
"Rzuciłem w niego butelką po piwie"
Pistolet kupił nielegalnie w internecie. Miał do niego 300 nabojów, bo chciał zabić jak najwięcej osób. Ofiary wybrał przypadkowo. Po ataku wszedł na dach centrum handlowego.
- Spojrzałem w dół i zobaczyłem tego idiotę. Wkurzyłem się i pomyślałem "ja ci pokażę". Rzuciłem w niego butelką po piwie, ale się tym nie przejął. Stał i przeładowywał broń - mówi 57-letni Thomas Salbey.
Morderca wymknął się obławie policyjnej, ale na ulicy przypadkowo trafił na patrol. Na jego widok wyjął broń i się zastrzelił.
Autor: iwan/ja / Źródło: Fakty TVN