Amerykańskie lotnictwo odtrąbiło sukces i zakończenie trwającego ponad rok dochodzenia, mającego ustalić dlaczego supernowoczesne myśliwce F-22 duszą swoich pilotów. Wszystkiemu ma być winy mały zawór w specjalistycznym kombinezonie lotników.
Poszukiwanie przyczyny podduszania pilotów supernowoczesnych Raptorów trwało od końca 2010 roku, kiedy na Alasce w zagadkowych okolicznościach rozbiła się jedna z tych maszyn, wartych według różnych szacunków od 130 milionów do niemal 400 milionów dolarów za sztukę.
Śledczy badający wypadek ustalili, że pilot znalazł się na granicy utraty przytomności z braku tlenu podczas lotu na dużej wysokości. Niedotleniony nie był w stanie pilotować maszyny oraz uruchomić awaryjnego systemu tlenowego i ostatecznie będąc ledwo przytomnym rozbił się o ziemię.
Supermyśliwiec na cenzurowanym
W następstwie wypadku rozpoczęto szukanie przyczyn podduszenia pechowego pilota i wyszło na jaw, że wielu z jego kolegów doznawało podobnych objawów. Wojskowi technicy nie byli jednak w stanie znaleźć przyczyny występowania problemu. Pentagon na kilka miesięcy w ogóle zakazał lotów F-22, potem zabroniono im latać na dużych wysokościach.
Wszystko to odbiło się szerokim echem w amerykańskich mediach, bowiem Raptory są symbolem USAF i najnowocześniejszymi myśliwcami świata, które mają w założeniu zapewniać USA dominację w powietrzu nad wszystkimi potencjalnymi przeciwnikami. W obliczu tak wyśrubowanych oczekiwań i równie wysokiej ceny, pojawiły się liczne głosy krytyki pod adresem Pentagonu i producenta, koncernu Lockheed Martin.
Oliwy do ognia dolało bezprecedensowe wystąpienie grupy pilotów F-22, którzy wiosną 2012 roku otwarcie oświadczyli, że nie chcą latać na Raptorach, bo boją się o swoje życie. Było to zdarzenie wyjątkowe, bowiem możliwość latania na F-22 jest traktowana jako wielki zaszczyt i zwieńczenie kariery pilota myśliwca w USA.
Bo kamizelka
Pomimo tylu nacisków i intensywnych badań, nie udało się odnaleźć źródła problemu. Całą instalację tlenową F-22 rozłożono na najmniejsze części i przeanalizowano, ale nie znaleziono problemów. Dodano specjalne filtry, które miały uniemożliwiać podawanie pilotowi tlenu zanieczyszczonego trującymi gazami z silnika. Wywołało to jednak u pilotów "czarny kaszel" (po lotach na dużych wysokościach odkrztuszali czarną maź) i filtry zdemontowano. Zmieniono też uchwyt uruchamiający awaryjną instalację, tak aby nie powtórzył się dramat pilota z Alaski.
Teraz Pentagon ogłosił, że ostatecznie dotarł do źródła problemu. Ma nim być mały zawór w specjalnej kamizelce wchodzącej w skład kombinezonu pilotów. Wadliwy element ma źle działać i nadmiernie pompować ubranie lotników, utrudniając im oddychanie. Działanie kombinezonu ma kluczowe znaczenie podczas lotów na bardzo dużych wysokościach (Raptory mogą latać nawet na 20 kilometrach, prawie dwa razy wyżej niż większość maszyn cywilnych), gdzie chroni ich w wypadku spadku ciśnienia w kokpicie.
- Jesteśmy pewni, że podstawą problemów jest ilość tlenu dostarczanego pilotom, a nie jego jakość - oznajmił rzecznik Pentagonu, George Little i dodał, że już od czerwca wycofano z użytku wszystkie wadliwe kamizelki. Rzecznik oświadczył również, że zniesiono większość dotychczasowych ograniczeń z F-22 i w najbliższym czasie dywizjon tych maszyn zostanie przebazowany na ćwiczenia do Japonii.
Autor: mk//bgr / Źródło: Stars and Stripes
Źródło zdjęcia głównego: USAF