Przez ostatnie 15 lat Władimir Putin zbudował w Rosji autorytarny system rządów, bezwzględny dla wszelkich przeciwników w kraju, agresywny na zewnątrz. Fasada współczesnej Rosji to wojujący nacjonalizm i dążenie do odbudowy wielkomocarstwowej pozycji. W rzeczywistości państwo Putina to państwo mafijne, a system rządów to przestępczy syndykat - przekonuje Brian Whitmore z Radia Wolna Europa. Jego celem jest trwanie u władzy, aby wciąż się bogacić. Jego istotą i głównym narzędziem jest zaś korupcja.
Kiedy Rosja anektowała Krym, Kreml jednym z liderów nowej władzy na półwyspie uczynił biznesmena-gangstera o pseudonimie Goblin. Kiedy Rosjanie porwali oficera estońskich służb specjalnych Estona Kohvera, użyli do zastawienia na niego pułapki siatki przemytników.
Zorganizowane grupy przestępcze odgrywały i odgrywają ważną rolę w inspirowanych i podsycanych przez Moskwę konfliktach w byłym ZSRR: w Naddniestrzu (wielkie centrum nielegalnego handlu bronią), Południowej Osetii (swego czasu główny szlak przemytu spirytusu), Abchazji i teraz Donbasie (np. nielegalny handel węglem, kradzionymi samochodami, narkotykami i ludźmi).
Syndykat Putina
Mafijne państwo - taka jest współczesna Rosja. Nie tylko z powodu bliskich związków Kremla z grupami przestępczymi i "worami w zakonie" w rodzaju Władimira Kumarina vel Barsukowa czy Siemiona Mogilewicza i nie tylko z racji używania gangsterów jako instrumentu polityki państwa.
Jak pisze na stronie internetowej Radia Wolna Europa ekspert do spraw rosyjskich Brian Whitmore, termin "państwo mafijne" pasuje do obecnej Rosji przede wszystkim dlatego, że "reżim Putina tak naprawdę działa jak przestępczy syndykat". Używa gróźb, zastraszania i pozaprawnej przemocy, aby osiągać swe cele. Dysponuje zespołami ludzi, którzy zastraszają, szantażują i - jeśli trzeba - zabijają jego wrogów.
Reżim Putina ma nawet strukturę jak przestępczy syndykat. "Kieruje nim wąska grupa 'szalonych ludzi', którzy nadzorują swoje własne bandy kapo i kapitanów. 'Szalonym ludziom' przewodzi postać w rodzaju ojca chrzestnego, którego główną rolą jest rozstrzyganie sporów między nimi" - pisze Whitmore.
Syndykat Putina ma swój własny kodeks i swoje rytuały. Ma też zespół figur publicznych, które, niczym prawnicy i księgowi mafii, zapewniają fasadę szacunku dla państwa. Taką osobą jest Siergiej Ławrow. Syndykat Putina ma też prosty cel: trwanie u władze i wzbogacanie się. Tak jak cosa nostra szanuje starosycylijskie tradycje i rzymski katolicyzm, tak syndykat Putina sięga po rosyjski nacjonalizm i prawosławie.
Ludzie syndykatu
To podziemna rodzina w najczystszej postaci, która egzystuje dzięki bossowi mafii, Władimirowi Putinowi, który daje licencję na rozkradanie wszystkiego, co mogą dostać w swe łapy. Aleksiej Nawalny
Jednym z czołowych przedstawicieli syndykatu jest Władimir Jakunin. Jeśli wierzyć ustaleniom walczącego z korupcją blogera i działacza opozycji Aleksieja Nawalnego, wieloletni przyboczny Putina i szef Rosyjskich Kolei kontroluje jednocześnie biznesowe imperium setek spółek offshore na całym świecie, warte miliardy dolarów.
"To podziemna rodzina w najczystszej postaci, która egzystuje dzięki bossowi mafii, Władimirowi Putinowi, który daje licencję na rozkradanie wszystkiego, co mogą dostać w swe łapy" - pisał Nawalny.
Przypadek Jakunina jest typowy dla czołowych postaci syndykatu, wszyscy oni mają swoje własne małe imperia: Igor Sieczin zbudował je wokół państwowego naftowego giganta Rosnieftu, Jurij Kowalczuk wokół Banku Rossija, Giennadij Timczenko wokół gazowego koncernu Novatek, swoje udzielne biznesowe księstwa mają też Arkadij i Borys Rotenbergowie.
Korupcja ożywia "organizm"
W systemie klientelistycznym nagradzana jest lojalność, a nie zasługi, zaś dostęp do nielegalnego majątku jest zarówno nagrodą, jak również gwarancją kontynuacji lojalności. Im bardziej szerzy się korupcja, tym lepiej. Im bardziej ludzie i firmy są skorumpowane, tym bardziej są zależne - i tym bardziej należą do syndykatu. Kadri Liik
"Krwioobiegiem Syndykatu Putina jest korupcja. Płynie od samej góry do najniższych partii 'ciała'. To nie jest infekcja systemu, to jego istota" - pisze Whitmore.
"Kreml dzięki korupcji kontroluje wszystkie elity, biznesowe, polityczne, miejskie, medialne, nawet intelektualne" - pisała niedawno Kadri Liik z Europejskiej Rady Stosunków Zagranicznych. "W systemie klientelistycznym nagradzana jest lojalność, a nie zasługi, zaś dostęp do nielegalnego majątku jest zarówno nagrodą, jak również gwarancją kontynuacji lojalności" - pisze Liik. A więc im bardziej szerzy się korupcja, tym lepiej. Im bardziej ludzie i firmy są skorumpowane, tym bardziej są zależne - i tym bardziej należą do syndykatu.
Zaś ci, "którzy nie są zaangażowani w korupcję, są oczywistymi obcymi elementami dla systemu. Co się z nimi dzieje, zależy od okoliczności. Jeśli są niebezpieczni, są marginalizowani lub izolowani, nawet niszczeni".
Te same zasady stosuje się do sąsiadów Rosji.
Kij i marchewka
Syndykat Putina jest czymś więcej niż małą lokalną mafią. To międzynarodowy konglomerat, który dąży do szerzenia korupcji poza granicami Rosji.
Przykładem takiego działania było powolne opanowywanie energetycznej infrastruktury Białorusi i Ukrainy poprzez używanie podejrzanych spółek-pośredników w stylu EuralTransGaz czy RosUkrEnergo. Zyski z ich działalności w części trafiały w ręce miejscowych elit, które w zamian wpuszczały Rosjan do swojej gospodarki. To była marchewka. Kijem były sankcje i zakręcanie kurków z ropą i gazem dla krnąbrnych Białorusinów i Ukraińców.
Ale w rzeczywistości chodziło nie tyle o politykę energetyczną, co o kontrolę. W swoim raporcie w Chatham House w 2012 r. James Greene pisał, że używając "skorumpowanych ponadnarodowych schematów, które rozlewały się z Rosji na resztę przestrzeni postsowieckiej, a nawet poza nią, Putin mógł rozszerzać swoje nieformalne wpływy poza granicami kraju". W ten sposób Putin buduje euroazjatycką wspólnotę mającą rządzić się podobnymi zasadami co rosyjski syndykat.W tym sensie Unia Europejska z jej przejrzystością i odpowiedzialnością jest moralnym zagrożeniem. To dlatego tak wrogo Moskwa odnosi się do unijnych aspiracji Gruzji, Mołdawii czy Ukrainy.O co tak naprawdę chodzi z Ukrainą"Były prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz był w oczywisty sposób 'człowiekiem Rosji' w oczach Moskwy, jeśli nie z przekonań, to na pewno ze względu na jego skorumpowane relacje i powiązania, które stworzył" - pisze wspomniana Liik. W tym sensie Janukowycz zdołał zbudować swój, mniejszy niż putinowski, syndykat. To dlatego "rozmowy Janukowycza z UE były postrzegane przez Moskwę nawet nie jako bunt Janukowycza, lecz jako próba wrogiego przejęcia przez Zachód". Kiedy więc syndykat Putina okazał się niezdolny, by zatrzymać ten proces poprzez "wykupienie Janukowycza", zastosował bardziej ekstremalne środki."Destabilizacja Ukrainy przez Rosję powinna być postrzegana w następujący sposób: to kremlowska próba powstrzymania Ukraińców przed pozyskaniem demokratycznie odpowiedzialnego rządu, który zagroziłby skorumpowanemu autorytarnemu systemowi Rosji" - pisał w ub.r. w "Washington Post" Christopher Walker z National Endowment for Democracy's International Forum for Democratic Studies."Kreml używa języka narodowego bezpieczeństwa i retoryki odbudowy mocarstwowej roli Rosji. W rzeczywistości celem polityki Moskwy jest jedynie ochrona interesów skorumpowanego syndykatu" - kończy Whitmore.
Destabilizacja Ukrainy przez Rosję powinna być postrzegana w następujący sposób: to kremlowska próba powstrzymania Ukraińców przed pozyskaniem demokratycznie odpowiedzialnego rządu, który zagroziłby skorumpowanemu autorytarnemu systemowi Rosji. Christopher Walker
Autor: //gak / Źródło: rferl.org, tvn24.pl