Ikona brazylijskiej lewicy Luiz Lula da Silva, który kończąc w 2010 r. ośmioletnią prezydenturę miał 80-procentowe poparcie, po piątkowym przesłuchaniu w związku z aferą korupcyjną Petrobrasu, w sobotę odwołał się do solidarności swych zwolenników. Byłego prezydenta wciąż popiera 47 proc. Brazylijczyków.
Tylu - według sondaży - wciąż byłoby dziś gotowych głosować na niego, gdyby twórca brazylijskiego cudu gospodarczego i programu "zero głodu" startował jako przywódca brazylijskiej Partii Pracujących w wyborach 2018 roku.
Gigantyczna afera
Kilkugodzinne piątkowe przesłuchanie, na które został dowieziony przez policję, miało związek z toczącym się od kilkunastu miesięcy śledztwem w sprawie gigantycznej afery korupcyjnej wokół Petrobrasu, największego koncernu państwowego w Ameryce Łacińskiej. Potwierdziło ono po aresztowaniu kilkudziesięciu przedsiębiorców, polityków różnych partii i dyrektorów Petrobrasu, iż 12-letnie rządy lewicy w Brazylii nie położyły kresu endemicznej korupcji w tym kraju - potwierdzają jednym głosem eksperci. Jak wynika z informacji po piątkowym przesłuchaniu, co do rodziny eksprezydenta i jego samego istnieją poszlaki, że byli oni obdarowywani drogimi podarkami przez właścicieli wielkich przedsiębiorstw budowlanych, którzy załatwiali za łapówki zamówienia dla Petrobrasu. W sobotę w Sao Paulo pod domem eksprezydenta, za którego rządów 40 milionów spośród najuboższych mieszkańców 200-milionowego kraju awansowało do warstw średnich, zgromadzili się tłumnie jego zwolennicy. Wznosili okrzyki na część Luli. W innym miejscu Sao Paulo, na murach domu, w którym znajduje się fundacja "Instytut Luli", tłum jego przeciwników umieścił graffiti "Lula złodziej!", "Precz z korupcją!", "Nadejdzie twoja godzina!".
To "prześladowanie polityczne"
Sam Lula określił działania policji, która w piątek zabrała 70-letniego byłego szefa państwa z domu i przewiozła na przesłuchanie, jako "przesadne", a także jako "prześladowanie polityczne". Po przesłuchaniu, w przemówieniu do swych zwolenników, zapowiedział, że odwoła się do "opinii ulicy" brazylijskiej. - Jedyna odpowiedź, jakiej mogę udzielić, to jestem uczciwszy od was - mówił. Zapowiedział też "mobilizację ulicy, scenerii, na której zawsze występował". Mobilizuje się także brazylijska opozycja, która zapowiada rozpoczęcie "procesu politycznego" wobec następczyni Luli, obecnej prezydent z Partii Pracujących. Uważa Dilmę Rousseff za odpowiedzialną co najmniej za tolerowanie superafery korupcyjnej w Petrobrasie. Prokuratura brazylijska ze swej strony oznajmiła w sobotę, że materiały obciążające byłego prezydenta są "dość znaczące" i że Instytut Luli, któremu on sam przewodzi, otrzymał ok. 20 milionów reali (5 milionów dolarów) donacji od przedsiębiorstw, które są zamieszane w aferę Petrobrasu.
Brazylia: były prezydent doprowadzony na przesłuchanie:
Autor: ToL//rzw / Źródło: PAP