Wściekli ludzie, lokalne podtopienia, zwierzęta wyrzucane na brzeg - i wciąż nieujarzmiona wielka plama ropy, która rozszerza się na wodach Zatoki Meksykańskiej. - To może być bezprecedensowa katastrofa ekologiczna - mówi prezydent USA Barack Obama. Reporter "Faktów" TVN wybrał się do miejscowości Venice w stanie Luizjana, by na własne oczy zobaczyć, co przeżywają ludzie, dla których wielka plama oznacza koniec źródeł utrzymania.
Donnie Anderson na kutrze specjalizującym się w połowie krewetek pływa od 22 lat. Dla takich ludzi jak on plama ropy może oznaczać koniec jedynego sposobu życia, jaki znają. - Będę musiał poszukać nowej pracy, a to jest moja krew. Tak zarabiam na życie. Potrafię tylko łowić, to robię przez cały rok - mówi mężczyzna.
Niestety, całemu wybrzeżu Zatoki Meksykańskiej grozi ekologiczna katastrofa. Mówił tak wczoraj prezydent Barack Obama, który przyjechał na miejsce.
Plama jak całe województwo lubuskie
Prezydent USA przyjechał nie tylko po to, by zobaczyć co konkretnie się stało. Przybył też dlatego, by uciszyć krytykę, że Biały Dom zlekceważył zagrożenie. - To BP odpowiada za ten wyciek. BP zapłaci rachunek. Ale jako prezydent Stanów Zjednoczonych nie będę szczędził wysiłków w walce z tym kryzysem tak długo, jak będzie to potrzebne - mówił prezydent.
Brytyjski koncern BP winą za wyciek obarcza producenta wadliwych systemów zabezpieczeń i zapewnia, że robi wszystko co może, by zatrzymać wciąż wypływającą ropę. A plama ma już powierzchnię naszego województwa lubuskiego. I niestety cały czas się powiększa.
Rybacy wściekli: Kto tu dowodzi?
Eksperci mówią, że zahamowanie wycieku potrwać może nawet trzy miesiące. Na południu Luizjany rośnie wściekłość miejscowych rybaków. Codziennie gromadzą się przed tutejszą szkołą i skarżą się na chaos. Krytykują też akcję ratunkową. - Kto tu dowodzi? Jaki jest ich plan działania? Nie mają planu działania! Tylko w telewizji potrafią ładnie mówić - mówi rozgoryczony Kevin Druoi, właściciel kutra rybackiego.
W wielu miejscach wysokie fale już pozrywały bariery ochronne, które miały powstrzymać ropę. Woda wyrzuciła na brzeg pierwsze martwe zwierzęta. Na plaży znaleziono ponad 20 martwych żółwi (dopiero dokładne badania pokażą, czy zabiła je ropa).
Brak pracy dla tysięcy
Silny wiatr wpycha wodę na ląd powodując lokalne podtopienia. Tuż pod samochód reportera "Faktów" TVN woda wyrzuciła aligatora. Gdy plama dotrze na mokradła i na ląd, zagrożone będą nie tylko aligatory, ale wiele gatunków bezcennych ptaków, które mają teraz okres lęgowy. Tu łowi się jedną trzecią ryb i owoców morza w Stanach Zjednoczonych. Dla tysięcy ludzi niedługo nie będzie pracy.
Źródło: TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn