Los stalinowskiego sędziego w rękach Szwedów

 
Były sędzia od 1968 roku mieszka w SzwecjiTVN24

- Szwedzi powinni już otrzymać Europejski Nakaz Aresztowania wobec stalinowskiego sędziego Stefana M. - poinformował rzecznik Wojskowego Sąd Okręgowego w Warszawie. Przyrodni brat szefa "Gazety Wyborczej" jest ścigany za, między innymi, wydawanie wyroków śmierci w procesach politycznych w latach stalinowskich.

Polski sąd wysłał nakaz 15 października, więc najprawdopodobniej dotarł już do Szwecji. ENA wobec 81-letniego M., WSO wydał w sierpniu na wniosek pionu śledczego IPN. Podejrzany, który na codzień mieszka w Szwecji, był wcześniej wielokrotnie wzywany do stawienia się przed polskim sądem, ale nigdy tego nie uczynił.

Orzekał w sfabrykowanych procesach

Sprawa kpt. rez. Stefana M. - stalinowskiego sędziego wojskowego, który uczestniczył w wydawaniu wyroków śmierci w procesach politycznych - stała się głośna w 1999 r. Kierowana wówczas przez Mariusza Kamińskiego Liga Republikańska wystąpiła do Hanny Suchockiej, ówczesnego ministra sprawiedliwości, o wszczęcie śledztwa wobec Stefana M., mieszkającego w Uppsali w Szwecji.

M. orzekał m.in. w sfabrykowanych przez władze sprawach przedwojennych oficerów WP. Były to odpryski wielkiego procesu o rzekomy spisek w wojsku, tzw. sprawy Tatara z początku lat 50. Skład sędziowski z udziałem M. skazał na karę śmierci (którą wykonano) mjr. Zefiryna Machallę oraz mjr. NSZ Karola Sęka.

Zasiadał też w składach sądów, które skazały na śmierć (kary nie wykonano) m.in. płk. Maksymiliana Chojeckiego i płk. Bronisława Maszlankę. Po 1956 r. wszystkich tych skazanych zrehabilitowano.

M. czuje się oszukany

- Czułem zadowolenie, wydając wyroki na wrogów - mówił w 1999 r. Stefan M. w wywiadzie dla szwedzkiego dziennika "Dagens Nyheter". - Wierzyłem, że służę swojemu krajowi. Dzisiaj widzę, że zostałem oszukany - dodał. Twierdził, iż nie wiedział, że dowody w sprawie Machalli były sfałszowane.

Stefan M. osiedlił się w Szwecji w 1968 r. po antysemickiej nagonce komunistycznych władz.

Uważa on, że zainteresowanie nim w Polsce jest spowodowane chęcią przyniesienia szkody jego przyrodniemu bratu - naczelnemu "Gazety Wyborczej" Adamowi Michnikowi.

Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: TVN24