Brytyjskie władze zmuszone były same przyjąć budżet Irlandii Północnej, ponieważ prowincja nie ma rządu koalicyjnego od stycznia i nie będzie go miała do końca roku. Brytyjski "Economist" pisze, że rodzi się pytanie, czy w ogóle będzie można go powołać.
Z powodu fiaska negocjacji w sprawie powołania gabinetu w Irlandii Północnej brytyjski rząd sam przygotował w ubiegłym tygodniu jej budżet na przyszły rok. "Ten impas jest niepokojącą porażką północnoirlandzkiego procesu pokojowego" - komentuje tygodnik.
Zawarte w 1998 roku porozumienie wielkopiątkowe pozwoliło na utworzenie zdecentralizowanego rządu w Belfaście; w jego gestii są sprawy dotyczące gospodarki prowincji oraz opieki zdrowotnej i edukacji - wyjaśnia "Economist".
Zgodnie z porozumieniem rząd taki musi być koalicją największych ugrupowań unionistycznych i republikańskich. Najsilniejszą formacją republikańską jest Sinn Fein, która chce, by prowincja stała się częścią zjednoczonej Irlandii.
Głównym ugrupowaniem unionistów jest Demokratyczna Partia Unionistyczna (DUP) opowiadająca się za przynależnością Irlandii Północnej do Zjednoczonego Królestwa.
"Cała ta sytuacja staje się niebezpieczna"
Rząd w Belfaście upadł w styczniu. Od tego czasu Sinn Fein i DUP nie mogą dojść do porozumienia w sprawie utworzenia gabinetu.
Sinn Fein jest partią nacjonalistyczną, o korzeniach katolickich, która walczyła niegdyś o niepodległość Irlandii. DUP jest ugrupowaniem protestanckim, jednoznacznie przeciwnym Kościołowi katolickiemu.
Brexit - jak pisze "Economist" - pogłębił podziały między republikanami a unionistami. Pierwsi byli przeciwni wyjściu Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej, drudzy - głosowali za Brexitem.
Choć porozumienie wielkopiątkowe nadal obowiązuje i "nikt nie wróży nieuchronnego powrotu konfliktu", to obecny impas w rozmowach o utworzeniu rządu prowincji sprawia, że "cała ta sytuacja staje się niebezpieczna" - podsumowuje tygodnik.
Autor: pk/adso / Źródło: PAP