Likwidatorzy z zapomnianej katastrofy walczą o sprawiedliwość

Zapomniana katastrofa
Zapomniana katastrofa
tvn24
Zapomniana katastrofatvn24

O ukraińskim Czarnobylu pamiętają wszyscy, a rosyjskim Czelabińsku mało kto. A to właśnie tam, 56 lat temu doszło do pierwszej katastrofy jądrowej. Zginęło 200 osób, 10 tysięcy ewakuowano, a 470 tysięcy narażono na chorobę popromienną. Duża część to dzieci, które wykorzystywano przy usuwaniu skutków awarii. Ci, którzy przeżyli po latach walczą o sprawiedliwość.

- To była potężna eksplozja, tak potężna, że ziemia się zatrzęsła. Czarna chmura oparów przesłoniła elektrownię, miała kształt wielkiego grzyba - przypomina katastrofę w Czelabińsku kobieta, która ją przeżyła. Katastrofa kysztymska, bo tak się nazywa, była pierwszą awarią jądrową w Rosji. Zawiódł system chłodzenia zbiornika z odpadami nuklearnymi. Skażeniu uległo 40 tysięcy kilometrów kwadratowych w rejonie Czelabińska. Zginęło 200 osób, 10 tysięcy ewakuowano, a 470 tysięcy narażono na chorobę popromienną. Do dziś część terenów sąsiadujących z elektrownią jest odciętych od świata.

"Teraz weźcie swoje małe wiaderka i zasypujcie te kartofelki"

- To miejsce na którym teraz stoimy, to nasze radioaktywne pole - wskazuje małżeństwo, które przeżyło katastrofę. W 1957 roku byli w szkole podstawowej w pierwszej klasie i do tej pory pamiętają, jak cieszyli się, gdy nauczyciele zamiast na lekcje zabrali ich na wykopki. Wcale nie po to, by zbierali ziemniaki. - Wzdłuż wykopane były redliny, na hałdach leżały kartofle, a nam powiedzieli tak: "teraz weźcie swoje małe wiaderka, napełniajcie ziemią i zasypujcie te kartofelki" - opowiadają. Nie zastosowano żadnych środków ostrożności, dzieci pracowały gołymi rękami. Skutki pojawiły się w miarę upływu czasu, w pęczniejącej dokumentacji medycznej i ludzkich tragediach. - Od palców nóg do głowy to są przewlekłe choroby. Ja mam problem z żołądkiem, zapalenia trzustki i zakrzepicę - mówi kobieta.

Połowa umarła z powodu promieniowania

W kolejnych latach z owoców i warzyw wyrosłych na skażonym terenie korzystała szkolna stołówka. Dlatego ci, którzy ubiegają się o odszkodowania kompletowanie dokumentów zaczynali w byłej podstawówce. Dziś żyje ich już tylko połowa. Likwidatorzy - tak nazwano w Związku Radzieckim tych, którzy usuwali skutki awarii w elektrowniach jądrowych. Śmiertelne ryzyko podejmowali pracownicy reaktorów, strażacy i dzieci. Te po latach już jako dorośli walczą w sądzie by dołączyć ich nazwiska do listy likwidatorów, co pozwoliłoby im starać się o odszkodowanie za obrażenia i uszczerbek na zdrowiu. Sprawy rozpatrywane są dopiero teraz, bo oficjalnie przyznano się do katastrofy dopiero w latach 90.

Autor: nsz/tr / Źródło: tvn24

Źródło zdjęcia głównego: tvn24