Dogrywka i rzuty karne były potrzebne, by wyłonić zwycięzcę w ćwierćfinałowym starciu Ligi Mistrzów w Manchesterze pomiędzy City i Realem Madryt. Ostatecznie górą w serii jedenastek okazali się goście, którzy triumfowali 4:3. Wcześniej, w środowym meczu było 1:1, a przed tygodniem w Hiszpanii 3:3.
Od razu po losowaniu Ligi Mistrzów konfrontacja obrońców tytułu Manchesteru City z Realem Madryt była określana jako przedwczesny finał. Już pierwszy mecz ćwierćfinałowy obu doskonałych zespołów potwierdził te opinie. Po wspaniałej grze spotkanie na Santiago Bernabueu zakończyło się z remisem 3:3.
Starcie gigantów
Przed rewanżem na Etihad Stadium nieco więcej szans na awans dawano Obywatelom. W tym starciu atut własnego boiska wydawał się być bardzo ważny. Przed rokiem oba zespoły spotkały się ze sobą w półfinale rozgrywek i w pierwszym meczu w Madrycie też był remis 1:1. W rewanżu piłkarze Guardioli dominowali jednak niepodzielnie i zwyciężyli aż 4:0.
W ekipie Królewskich nikt nie brał pod uwagę powtórki z historii. Środowy rewanż zapowiadał się na wyrównane widowisko.
Gol dla Realu
Oba zespoły przystąpiły do gry z wielkim respektem dla rywali. Jako pierwsi udanie zza podwójnej gardy wyszli goście. Real przeprowadził błyskawiczną kontrę, którą skutecznym strzałem z bliskiej odległości wykończył Rodrygo. Defensorzy City w całej tej akcji zagrali niezwykle pasywnie, po drodze licząc, że był spalony.
Po stracie gola miejscowi przejęli inicjatywę. Co chwila sunęły kolejne ataki na bramkę Królewskich. Najbliższy szczęścia był w 18. minucie Erling Haaland, który trafił w poprzeczkę. The Citizens mieli zdecydowaną przewagę, konstruowali kolejne ataki pozycyjne, ale nie potrafili wykończyć swoich akcji. Jedyne, co udawało im się wywalczyć, to były liczne rzuty rożne. Do przerwy schodzili więc przegrywając 0:1.
City wyrównuje
Po zmianie stron obraz gry nie uległ zmianie - nadal to gospodarze prowadzili grę. Goście konsekwentnie się bronili i liczyli na swoje szanse w kontrze. Co chwilę kotłowało się pod bramką Realu, a ukraiński golkiper Andrij Łunin musiał uwijać się jak w ukropie. Obywatele momentami wyglądali, jakby bili głową w mur.
Tak było do 76. minuty. Wówczas na przebój poszedł skrzydłowy Jeremy Doku, a po jego wrzutce Antonio Ruediger źle interweniował w polu karnym. Odbita przez niego piłka trafiła pod nogi Kevina De Bruyne, a Belg skorzystał z prezentu i doprowadził do remisu.
Sześć minut później ten sam zawodnik mógł strzelić drugiego gola, jednak fatalnie przestrzelił z dziesięciu metrów. Ponieważ nikt inny już nie trafił do siatki, to doszło do dogrywki.
Dogrywka i rzuty karne
W dodatkowym czasie gry nadal inicjatywa należała do piłkarzy Guardioli. Akcji ofensywnych było sporo, ale niewiele z nich wynikało. Najgroźniej zrobiło się po wejściu w pole karne gospodarzy Ruedigera, który jednak przestrzelił z kilku metrów.
Ostatecznie, aby wyłonić zwycięzcę, potrzebne były rzuty karne. Już na początku Ederson obronił jedenastkę Luki Modricia, a Łunin chwycił fatalny strzał Bernardo Silvy. Ukraiński golkiper wyciągnął też uderzenie Mateo Kovacicia. Reszta piłkarzy Realu nie zawiodła, a dzieła dokończył Ruediger. W ten sposób Królewscy awansowali do półfinału LM.
Manchester City - Real Madryt 1:1 po dogr. (1:1, 0:1); karne: 3-4.
Bramki: dla Manchesteru City - Kevin De Bruyne (76); dla Realu Madryt - Rodgrygo (12).
Sędzia: Daniele Orsato (Włochy). Pierwszy mecz - 3:3. Awans: Real Madryt.
Źródło: Eurosport
Źródło zdjęcia głównego: Getty Images