Kijów łamie porozumienie w sprawie wycofania ciężkiego sprzętu z linii frontu, co oznacza, że działania bojowe w Donbasie mogą zostać wznowione - ostrzegł władze w Kijowie "premier" samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej Aleksandr Zacharczenko. Rebelianci apelują do Kijowa o wznowienie rozmów w formacie normandzkim z udziałem przywódców Ukrainy, Rosji, Francji i Niemiec. Ukraińcy z kolei oskarżają separatystów o ataki na pozycje wojskowych.
Zacharczenko w rozmowie z lokalnymi dziennikarzami nawiązał do fiaska rozmów pokojowych w Mińsku (3-4 sierpnia), podczas których miała zostać parafowana umowa o wycofaniu ciężkiego sprzętu o kalibrze mniej niż 100 mm z linii frontu.
Porozumienie w tej sprawie miała dopracować podgrupa ds. bezpieczeństwa w ramach trójstronnej grupy kontaktowej ds. uregulowania konfliktu w Donbasie z udziałem przedstawicieli Kijowa, wysłanników rebeliantów oraz obserwatorów OBWE.
Jak informowała ukraińska sekcja Radia Swoboda, strony nie mogły jednak uzgodnić czterech punktów dokumentu. Rebelianci oskarżyli więc o torpedowanie rozmów stronę ukraińską.
Rosyjska agencja RIA Nowosti podała, że Kijów nie zgodził się na wycofanie ciężkiego sprzętu w okolicach Doniecka i trasy Bachmutka, ważnej arterii komunikacyjnej w obwodzie ługańskim.
"Dynamika mińskich rozmów"
- A zatem wznowienie działań bojowych jest możliwe - oświadczył Zacharczenko. I dodał: - Proszę zwrócić uwagę na dynamikę rozmów w Mińsku. Dochodziło do nich zawsze wtedy, kiedy coś się działo w Donbasie, np. po zaciętych walkach o Iłowajsk lub Debalcewe. Kiedy jest spokojnie, Kijów zwleka z realizacją umowy w sprawie wycofania ciężkiego sprzętu. Władze Ukrainy żyją w innej rzeczywistości. Myślą, że są silniejsze, że mają silniejszą armię.
"Premier" DRL oskarżył też wojskowych ukraińskich o czwartkowy ostrzał Doniecka. Powiedział, że pociski spadły w odległości 150 m od miejsca, w którym zebrali się ludzie, uczestniczący w tzw. "telekonferencji" z jego udziałem.
W środę przedstawiciele samozwańczej Ługańskiej Republiki Ludowej oświadczyli, że żołnierzy ukraińscy gromadzą ciężki sprzęt w pobliżu linii frontu.
Rebelianci apelują o wznowienie rozmów pokojowych w formacie normandzkim z udziałem przywódców Ukrainy, Rosji, Francji i Niemiec.
Zastosowali miotacze ognia
Strona ukraińska już wcześniej deklarowała, że "jest przygotowana do odparcia ewentualnej ofensywy ze strony rebeliantów".
Tymczasem dowódcy operacji antyterrorystycznej w Donbasie (ATO) informują, że w wyniku wczorajszych ataków rebeliantów zginęło dwóch ukraińskich wojskowych, a siedmiu zostało rannych.
- Sytuacja w strefie walk ponownie się pogorszyła, a liczba ostrzałów wzrosła. Po raz pierwszy w ciągu ostatnich dwóch tygodni terroryści zastosowali miotacze ognia - powiedział rzecznik ATO, pułkownik Andrij Łysenko.
Autor: tas\mtom / Źródło: newsru.ua, censor.net, RIA Nowosti