Narodowa Komisja Wyborcza w Buenos Aires opublikowała pierwsze oficjalne, choć na razie częściowe, wyniki niedzielnych wyborów prezydenckich w Argentynie. Zgodnie z oczekiwaniami wygrała dotychczasowa first lady Cristina Kirchner, żona obecnego prezydenta Nestora Kirchnera.
"Wygraliśmy znaczną przewagą" - oświadczyła Kirchner na transmitowanym przez telewizję spotkaniu w centrali wyborczej w stolicy kraju Buenos Aires.
Po przeliczeniu 15 procent głosów Kircher ma poparcie 42,25 procent głosujących, co daje jej zwycięstwo już w pierwszej turze, dzięki większej niż 10 pkt proc. przewadze nad kolejnymi kandydatami, którzy otrzymali 21,5 proc. i 18,1 proc. głosów.
Wynik ten jest mniej więcej zgodny z wcześniej publikowanymi wynikami sondaży przeprowadzanych pod lokalami wyborczymi (exit pools), wg których pani Kirchner uzyskała ok. 42-46 procent głosów
Przed wyborami Kircher zobowiązała się ona do kontynuowania rozpoczętych przez męża reform.
Nazywana przez sympatyków "Panią Ka", a przez przeciwników, ze względu na wygląd - ponoć osiągnięty niemałym wysiłkiem specjalistów - "Lady Botox", w przedwyborczych sondażach otrzymywała od 39,5 do 49,4 proc. głosów. To o wiele więcej niż pozostali kandydaci.
W przypadku zwycięstwa obecna Pierwsza Dama będzie pierwszą kobietą wybraną w wyborach prezydenckich. W 1974 roku prezydentem po śmierci Juana Perona została ówczesna wiceprezydent, Isabel.
Głównym przeciwnikiem Cristiny Kirchner była również kobieta, szefowa partii Umocnienie Republiki Równości i deputowana tego centrolewicowego ruchu do Kongresu Elisa Carrio. W sondażach cieszy się poparciem około 20 proc. Argentyńczyków.
Obecny prezydent Kirchner, który objął urząd po największej od dziesięcioleci zapaści finansowo-gospodarczej z 2002 r., kiedy to banki wstrzymały wypłaty z kont klientów, zdołał odwrócić kryzysową tendencję. Uzyskał korzystne warunki spłaty międzynarodowych długów Argentyny i w ciągu kolejnych czterech lat zapewnił wzrost PKB rzędu 8-9 proc.
Uprawnionych do głosowania było ok. 27 mln Argentyńczyków.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Reuters/PAP/EPA