Niemiecki ksiądz pochodzący z Kongo zrezygnował z pełnionej funkcji po tym, jak zaczęto grozić mu śmiercią. Groźby pojawiły się, gdy skrytykował on lokalnych polityków za niechętne imigrantom wypowiedzi.
66-letni Olivier Ndjimbi-Tshiende poinformował wiernych o swojej decyzji podczas niedzielnej mszy w Zorneding, niewielkim mieście pod Monachium. Służył w tej katolickiej parafii nieprzerwanie od 2012 roku.
Spór księdza z politykami
Do rezygnacji zmusiły go jednak napięcia, jakie powstały pomiędzy księdzem i lokalnymi konserwatywnymi politykami z partii CSU.
Ksiądz krytykował ich za język, jakim posługiwali się mówiąc o kryzysie migracyjnym. Mówili m.in. o "inwazji" Erytrejczyków "uchodzących ze służby wojskowej". Wśród przybywających do Europy migrantów znajduje się bowiem wielu młodych mężczyzn z Erytrei, starających się uniknąć obowiązkowej i bardzo ciężkiej służby wojskowej w tym kraju.
Ndjimbi-Tshiende usłyszał w końcu ze strony jednego z polityków CSU, Johanna Haindla, obraźliwe, rasistowskie słowa pod swoim adresem. Sprawa została nagłośniona i dwóch polityków tej partii zostało zmuszonych do rezygnacji.
Dwie dymisje i pięć gróźb
Wkrótce potem czarnoskóry ksiądz zaczął jednak otrzymywać groźby - w sumie pięciokrotnie grożono mu śmiercią. W obronie księdza w Niemczech stworzona została internetowa petycja wzywająca go do pozostania w Zorneding, mimo to ogłosił on swoją rezygnację.
Najprawdopodobniej decyzją arcybiskupa z Monachium Ndjimbi-Tshiende od początku kwietnia rozpocznie posługę w innej niemieckiej parafii.