|

"Deep church". Czy będzie w stanie zatrzymać reformy Franciszka?

Uroczystości pogrzebowe papieża Franciszka
Uroczystości pogrzebowe papieża Franciszka
Źródło: Darek Delmanowicz/PAP
Analitycy życia Kościoła, skupieni - zgodnie zresztą z katolicką doktryną - na osobie posiadającego absolutną władzę papieża, zapominają, że i w tej instytucji istnieje "deep state". A może lepiej powiedzieć "deep church" - biurokracja, wpływowi hierarchowie, liderzy opinii, którzy nadają Kościołowi kierunek niekiedy niezależnie od woli papieża. Homilia kardynała Giovanni Battisty Re na pogrzebie Franciszka ujawnia ten model myślenia - pisze dla TVN24+ Tomasz P. Terlikowski, filozof i publicysta.Artykuł dostępny w subskrypcji

To była, skądinąd, bardzo dobra homilia. Rzeczowa, konkretna, niepozbawiona elementów błyskotliwości, sumiennie podsumowująca część nauczania Franciszka. Jakby tego było mało - homilia spięta piękną klamrą najpierw błogosławieństwa Urbi et Orbi z Wielkanocy, a potem błogosławieństwa już z nieba udzielanego sześć dni później przez papieża.

Ale tę homilię można czytać też jako wyraz myślenia i odczuwania Kościoła przez watykańską biurokrację, którą - posługując się terminologią politologiczną - określić można mianem watykańskiego "deep state", czy precyzyjniej "deep church".

Homilia kardynała Re podczas mszy pogrzebowej papieża Franciszka
Źródło: Reuters

Dłużej klasztora niż przeora

Dziewięćdziesięciojednoletni kardynał, weteran watykańskiej biurokracji, który kluczową rolę odgrywał już za czasów Jana Pawła II, za Benedykta XVI był jednym z ważniejszych rozgrywających, a ze szczytu nie zszedł nawet za czasów Franciszka. Najlepszy przykład to fakt, że to tego, niebędącego już elektorem kardynała papież uczynił dziekanem kolegium kardynalskiego.

Msza pogrzebowa papieża Franciszka. Na zdjęciu kardynał Giovanni Battista Re
Msza pogrzebowa papieża Franciszka. Na zdjęciu kardynał Giovanni Battista Re
Źródło: Reuters

Od pięćdziesięciu lat Giovanni Battista Re towarzyszył kolejnym papieżom, obserwował toczące się gry, widział porażki w walce watykańskiej biurokracji i był świadkiem, jak - choćby Benedykt XVI - ponosił klęskę w walce z układem Kurii Rzymskiej. On ma pełną świadomość, że niezależnie od tego, jak dynamiczny i reformatorski byłby papież, i tak o tym, co zostanie zrealizowane, a co przemilczane albo zignorowane, decyduje właśnie najpierw biurokracja na górze, a potem biskupi i księża w konkretnych Kościołach. Absolutna władza papieża rozmywa się niżej, bo nikt nie jest w stanie samodzielnie kierować liczącą niemal półtora miliarda członków organizacją.

Ale to nie wszystko. Kościół liczy sobie niemal dwa tysiące lat, u fundamentów jego myśli leży mit (bo niekoniecznie jest to zawsze prawda historyczna) o niezmienności, trwałości i kontynuacji modelu teologicznego i działania. A skoro tak, to istotniejsze od tego, co mówi i myśli obecny papież, jest to, jakie istnieją wewnątrz tej instytucji "reguły długiego trwania"; jakie jest myślenie otoczenia, zaplecza i większości ukształtowanej w poprzednich pokoleniach duchownych. Zasada "dłużej klasztora niż przeora" jest właśnie wyrazem tej zasady.

Czytaj także: