Koronawirus wrócił do Nowej Zelandii. Pierwsze przypadki od 24 dni

Nowa Zelandia w zeszłym tygodniu zniosła większość ograniczeń, z wyjątkiem restrykcji dotyczących ruchu na granicach, ogłaszając, że nie ma nowych lub aktywnych przypadków koronawirusa. To jeden z pierwszych krajów na świecie, który właściwie powrócił do normalności sprzed pandemii. Do wtorku przez 24 dni nie odnotowano tam żadnego nowego przypadku zakażenia.

W zeszłym tygodniu premier Jacinda Ardern ostrzegała jednak, że pandemia się nie skończyła. - Nie chcę, aby Nowozelandczycy wierzyli, że walka jest skończona, kiedy nie jest - mówiła, przypominając, że wirus wciąż krąży po świecie i może wrócić do kraju.

Zwłaszcza, że do Nowej Zelandii zaczęli wracać jej obywatele, a niektórym osobom z innych krajów również pozwolono na przekroczenie granicy na specjalnych warunkach.

Dwa nowe przypadki dotyczą kobiet po 30-tce i po 40-tce, obie są z tej samej rodziny - przekazano na konferencji prasowej. Kobiety przyjechały do Nowej Zelandii z Wielkiej Brytanii 7 czerwca, lecąc przez Dohę, stolicę Kataru, i australijskie Brisbane. Potem przebywały w miejscu izolacji w Auckland. Dostały specjalną zgodę na opuszczenie placówki 13 czerwca, aby odwiedzić umierającego rodzica w stolicy Nowej Zelandii, Wellington. Obie poddają się teraz samoizolacji po tym, jak przeprowadzone w poniedziałek testy dały we wtorek pozytywne wyniki. Jedna z kobiet miała "łagodne objawy" zakażenia koronawirusem, ale uznała je za wynik istniejącego schorzenia.

Kobiety udały się do Wellington prywatnym autem, nie korzystały z żadnych obiektów publicznych. W stolicy zatrzymały się u jednej osoby z rodziny, która również została skierowana na samoizolację.

Nowe infekcje oznaczają, że łączna liczba przypadków koronawirusa odnotowanych w Nowej Zelandii wzrosła do 1506. W kraju zmarły 22 osoby zakażone.