Statystyki dotyczące ofiar koronawirusa w Jemenie są mocno zaniżone, a sytuacja w Adanie na południu kraju jest katastrofalna - ostrzegła organizacja Lekarze bez Granic (MSF). Zaalarmowała, że ludzie w wyniszczonym wojną i głodem kraju masowo umierają na COVID-19.
Lekarze bez Granic przekazali w oświadczeniu, że w ciągu pierwszych dwóch tygodni maja prowadzona przez tę organizację klinika w Adenie przyjęła 173 pacjentów z COVID-19, z czego 68 zmarło. To liczby dwukrotnie większe od statystyk podawanych zarówno przez jemeńskie władze w Adenie, jak i rebeliancki ruch Hutich, ale i tak zdaniem MSF jest to "wierzchołek góry lodowej", świadczący o "znacznie szerszej katastrofie".
Wspierane przez Arabię Saudyjską i państwa Zatoki Perskiej władze Jemenu poinformowały dotąd jedynie o 180 zakażeniach koronawirusem i 30 zgonach. Szyicki ruch Huti, który kontroluje największe miasta, w tym stolicę Sanę, informował o czterech zakażonych i jednym zgonie z powodu COVID-19.
- Ludzie przychodzą do nas, kiedy jest już za późno, aby ich uratować. Wiemy też, że znacznie więcej ludzi w ogóle nie przychodzi, tylko po prostu umiera w domach - powiedziała przedstawicielka MSF Caroline Seguin. Dodała, że choć w kraju zniszczonym trwającą od pięciu lat wojną domową i dotkniętym klęską głodu obecne są inne choroby, jak denga czy cholera, żadna z nich nie zabijała tak wielu ludzi w tak szybkim tempie.
Szpitale odmawianą przyjęcia zakażonych koronawirusem
Jak podaje agencja AFP, centrum medyczne MSF w Adenie jest jedyną placówką w południowym Jemenie, gdzie przyjmowani są pacjenci zakażeni koronawirusem. Inne szpitale odmawiają przyjęcia zainfekowanych ze względu na brak sprzętu ochronnego.
MSF zaapelowało do ONZ i państw finansujących pomoc humanitarną w kraju do mobilizacji i przyspieszenia działań "nie tylko dla Adenu, ale dla całego Jemenu".
"Najbardziej druzgocące efekty będą odczuwane w najbiedniejszych krajach świata"
Na początku maja ONZ zaapelowała o zbiórkę nowych funduszy w wysokości 4,7 miliarda dolarów na walkę z głodem oraz na "ochronę milionów ludzi i powstrzymanie rozprzestrzeniania się koronawirusa w niestabilnych krajach". - Chciałbym, aby najbogatsi ludzie na świecie, którzy zarabiają teraz pieniądze, wzmocnili swe działania i byli hojni - powiedział podczas konferencji wideo David Beasley, szef Światowego Programu Żywnościowego.
- Najbardziej druzgocące i destabilizujące efekty będą odczuwane w najbiedniejszych krajach świata - podkreślił zastępca sekretarza generalnego ONZ do spraw humanitarnych Mark Lowcock. - Jeśli nie będziemy działać teraz, musimy przygotować się na znaczny wzrost konfliktów, głodu i ubóstwa. Widmo głodu w wielu miejscach zbliża się wielkimi krokami - ostrzegł.
Według ONZ szczyt zachorowań na COVID-19 w najbiedniejszych krajach świata jest spodziewany w ciągu najbliższych trzech do sześciu miesięcy. Lowcock zapowiedział, że pod koniec czerwca odbędzie się kolejna ocena potrzeb finansowych i będą kolejne apele o darowizny w obliczu "bardzo szybko zmieniającej się sytuacji".
Źródło: PAP