Korespondentka BBC Sarah Rainsford wyrzucona z Rosji. Napisała pożegnalny artykuł

Źródło:
BBC

Korespondentka BBC w Moskwie Sarah Rainsford została zmuszona do opuszczenia Rosji, ponieważ rosyjskie władze nie przedłużyły jej wizy. "Kiedy będziecie czytali te słowa, będę już w Wielkiej Brytanii, wygnana z Rosji jako zagrożenie dla jej bezpieczeństwa narodowego" - pisze w artykule, w którym podsumowuje swoją wieloletnią pracę w Rosji.

Rosyjska wiza korespondentki BBC wygasła 31 sierpnia. Władze w Moskwie nie przedłużyły jej. Rzeczniczka MSZ Maria Zacharowa wyjaśniła, że decyzja w sprawie Rainsford jest odpowiedzią na "dyskryminację rosyjskich dziennikarzy w Wielkiej Brytanii".

OGLĄDAJ TVN24 W INTERENCIE W TVN24 GO

"Piszę te słowa w środku nocy, przy kuchennym stole, w moim moskiewskim mieszkaniu, patrząc na przyćmione czerwone gwiazdy i złote kopuły Kremla. Kiedy będziecie czytali te słowa, będę już w Wielkiej Brytanii, wygnana z Rosji jako zagrożenie dla jej bezpieczeństwa narodowego" - pisze w swoim ostatnim artykule przed opuszczeniem Rosji korespondentka BBC.

"Po ponad 20 latach dziennikarstwa w Moskwie wciąż nie mogę w to uwierzyć" - wyznała. "Przypuszczam, że stałam się obiektem szczególnej uwagi około rok temu, kiedy rosyjskie MSZ zaczęło wydawać mi wizy krótkoterminowe, w ostatniej chwili. Kiedyś powiedziano mi, że dostaję ostatnią w życiu rosyjską wizę" - dodaje Rainsford.

Sarah RainsfordRoberto Ricciuti/Getty Images

Na lotnisku Szeremietiewo

10 sierpnia w czasie kontroli paszportowej na moskiewskim lotnisku Szeremietiewo Brytyjka dowiedziała się, że Federalna Służba Bezpieczeństwa (FSB) zakazała jej wjazdu do Rosji. Funkcjonariusz odczytał tekst decyzji i wyjaśnił, że została podjęta "w celu ochrony bezpieczeństwa Rosji".

"Powiedziałam mu, że jestem dziennikarką i zapytałam, czy wyglądam na zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego. "Jesteśmy tylko wykonawcami" - powtórzył kilkakrotnie pogranicznik, radząc, by zwrócić się do FSB" - wspomina Rainsford.

W tym dniu korespondentka BBC przyleciała do Moskwy z Mińska, gdzie przygotowywała materiały o pierwszej rocznicy wyborów prezydenckich i antyrządowych protestach na Białorusi. Uczestniczyła także w spotkaniu z dziennikarzami i analitykami zorganizowanym przez Alaksandra Łukaszenkę. Korzystając z okazji, Rainsford zapytała go o więźniów politycznych i stosowane w kraju represje wobec pokojowo nastawionych uczestników protestów, którzy nie uznali oficjalnych wyników wyborów (zgodnie z nimi ubiegający się o piątą reelekcję Łukaszenka zdobył 80 procent poparcia, a jego rywalka, kandydatka opozycji Swiatłana Cichanouska - 10 procent). W odpowiedzi Rainsford usłyszała, że jest "propagandystką Zachodu".

"Potem lojalni zwolennicy Łukaszenki zaczęli mnie atakować. Wszystko to było pokazywane na żywo w białoruskiej telewizji. Wieczorem tego samego dnia, kiedy redagowaliśmy mój reportaż o tej "wymianie uprzejmości", rosyjskie MSZ ogłosiło nowe sankcje wobec Wielkiej Brytanii: resort oskarżył niektórych obywateli brytyjskich o "działalność antyrosyjską". Ponieważ wiza w moim paszporcie miała wygasnąć, zaczęłam się niepokoić" - przyznaje korespondentka BBC.

Pisze, że wyrzucenie jej z Rosji oznacza zerwanie wieloletnich więzi z krajem, który jest ważną częścią jej życia, do którego przyjechała w wieku zaledwie 18 lat, tuż po rozpadzie ZSRR. "Na własne oczy mogłam obserwować chaos, niekończące się kolejki, kryzys gospodarczy, a nawet wojny" - wspomina w artykule.

Epoka Władimira Putina

"Od czasu pierwszych wyborów Władimira Putina w 2000 roku pracuję w Moskwie. Na moich oczach następowała stopniowa erozja wolności i tłumienie opozycji, podczas gdy sam Putin próbował wzmocnić i utrzymać swoją władzę. Presja na działaczy publicznych, krytyków, a teraz na dziennikarzy dramatycznie wzrosła w ciągu ostatniego roku, po otruciu opozycyjnego polityka Aleksieja Nawalnego. W miarę zbliżania się wyborów do Dumy Państwowej (we wrześniu - red.) nasiliła się ona jeszcze bardziej" - podkreśla Brytyjka.

Sarah Rainsford pisze, że "wielu z tych, z którymi w przeszłości przeprowadziła wywiady, opuściło Rosję w obawie o bezpieczeństwo", inni w rozmowie z nią twierdzili, że przygotowali plany ucieczki, i że nigdy nie przyszłoby jej do głowy, iż dołączy do nich po drugiej stronie granicy rosyjskiej.

"Wyjeżdżam, a w uszach dzwonią mi słowa [działania antyrosyjskie] i [zagrożenie bezpieczeństwa]. Ale staram się zagłuszyć ten hałas. Odkąd o moim wyrzuceniu poinformowano publicznie, nieznani ludzie podchodzili do mnie, aby wyrazić współczucie i przeprosić za to, co się stało. Niektórzy mówili, że wstydzą się rządu swojego kraju. W tej chwili myślę o ich życzliwości i serdeczności. Deszcz na ulicy. Czas wyjeżdżać. Być może na zawsze. Ale mam nadzieję, że nie" - kończy swój artykuł Sarah Rainsford.

Autorka/Autor:tas/kg

Źródło: BBC

Źródło zdjęcia głównego: Roberto Ricciuti/Getty Images