Do co najmniej 28 wzrósł bilans ofiar śmiertelnych zamachu bombowego w Ankarze. Co najmniej 61 osób zostało rannych - poinformował rzecznik tureckiego rządu. Celem ataku były autobusy przewożące wojskowych - podało źródło w Sztabie Generalnym.
Potężną eksplozję było słychać w Ankarze w środę po południu, nad miastem widać wznoszące się kłęby ciemnego dymu. W pobliżu miejsca zdarzenia znajdują się budynki parlamentu, siedziby rządu a także głównego dowództwa wojskowego.
"Akt terrorystyczny"
Rzecznik rządzącej Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) nazwał ją "aktem terrorystycznym". Jak dodano, na razie nie wiadomo jednak kto ponosi za niego odpowiedzialność.
W reakcji na informację o eksplozji swoją oficjalną podróż do Brukseli odwołał premier Ahmet Davutoglu.
Jak poinformowała policja, eksplozję spowodować miał wyładowany materiałami wybuchowymi pojazd, który został zdetonowany w chwili przejazdu autobusów wiozących personel wojskowy.
Kurdowie, islamiści, skrajna lewica?
W zamachu terrorystycznym, do którego doszło w Ankarze w ubiegłym roku, zginęło ponad 100 osób. O jego przeprowadzenie oskarżono bojowników tzw. Państwa Islamskiego.
W ubiegłych latach zamachy bombowe w Turcji przeprowadzali bojownicy kurdyjscy, islamiści, a także lewicowi radykałowie. Cele wojskowe, jak zauważa Reuters, atakowali jednak głównie Kurdowie z Partii Pracujących Kurdystanu (PKK).
.@euronews Ankara\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\'da askeri araçlara yönelik yapılan saldırıdan görüntüler paylaştı. pic.twitter.com/FPO1BfB6gn
— 140journos (@140journos) February 17, 2016
Autor: mm\mtom / Źródło: reuters, pap