"Kierowca się zapalił". Zamach na Panettę?

Aktualizacja:

Tajemnicze zdarzenie, wyglądające na próbę na zamachu, miało miejsce w bazie wojskowej Camp Bastion w afgańskiej prowincji Helmand podczas wizyty sekretarza obrony USA Leona Panetty.

Jak oznajmił rzecznik Pentagonu George Little, mniej więcej w tym samym czasie, gdy z niezapowiedzianą wizytą w Camp Bastion pojawił się Panetta, niezidentyfikowany Afgańczyk ukradł na terenie bazy samochód i wjechał nim na płytę postojową miejscowego lotniska.

W pewnym momencie kierowca zapalił się, chociaż rzecznik nie chciał powiedzieć dziennikarzom, w jaki sposób doszło do zapłonu. Little nie potwierdził też, że samochód w konsekwencji pożaru eksplodował. Afgańczyk trafił do szpitala z poparzeniami.

- Życie sekretarza, jak sądzimy, nigdy nie było w niebezpieczeństwie - podkreślił rzecznik. Motywy Afgańczyka nie są znane.

Wybuchają bomby

W dniu, w którym Panetta zawitał do Afganistanu, doszło też do innych incydentów. Co najmniej ośmiu afgańskich cywilów, podróżujących minibusem, zginęło w wybuchu przydrożnej bomby w prowincji. Do eksplozji doszło w okręgu Marjah, a podróżni zmierzali do stolicy prowincji - Laszkargah.

Z kolei w wybuchu motoru-pułapki w Kandaharze, stolicy prowincji o tej samej nazwie na południu kraju, zginęła jedna osoba, a dwie zostały ranne. Prowincja Kandahar uznawana jest za bastion talibów.

Masakra cywilów

To w trzech wsiach w prowincji Kandahar doszło w weekend do zastrzelenia przez żołnierza USA 16 afgańskich cywilów, w tym dziewięcioro dzieci. Amerykański minister obrony przybył w środę do bazy wojskowej Camp Bastion w prowincji Helmand właśnie w związku z tą tragedią.

Według mieszkańców wsi, sierżant armii USA chodził od drzwi do drzwi i strzelał do cywilów; ciała niektórych ofiar podpalił.

W poniedziałek Panetta powiedział, że żołnierzowi, który dokonał masakry, może grozić kara śmierci. Sprecyzował, że trafi on przed sąd wojskowy, który w pewnych przypadkach orzeka taką karę.

Źródło: reuters, pap