Śledczy znaleźli dowody sugerujące, że do katastrofy wojskowego samolotu Airbus A400M pod Sewillą mogło dojść z powodu problemów z oprogramowaniem w silnikach. Chodzi o elektroniczny sterownik wtrysku zamontowany w każdym z silników maszyny. Z jakichś przyczyn co najmniej jeden z nich nie zareagował tak jak powinien i potężny Atlas runął na ziemię, zabijając cztery osoby.
Maszyna rozbiła się 9 maja tuż po starcie do pierwszego lotu testowego przed przekazaniem do odbiorcy. Chwilę po starcie rozpoczęła zakręt, z którego już nie wyszła i pod dużym kątem uderzyła w pole, około półtora kilometra od pasa startowego lotniska w Sewilli. Lokalne media podawały, że załoga przed katastrofą sygnalizowała problemy techniczne.
Sterownik wtrysku?
Stacja BBC poinformowała w środę, że udało jej się porozmawiać z rzeczniczką koncernu Airbusa i ta przekazała dziennikarzom częściowe informacje dot. śledztwa ws. katastrofy.
Okazuje się, że specjaliści biorą pod uwagę przede wszystkim awarię sterownika lub sterowników wtrysku (Electronic Control Units - ECU). ECU jest urządzeniem montowanym w każdym silniku maszyny, a jego zadaniem jest odpowiednie dostarczanie paliwa i powietrza do zasilenia silnika. ECU ma „reagować” na polecenia wydawane przez pilota zmieniającego w kabinie parametry lotu.
W tej sytuacji śledczy muszą się dowiedzieć, która z dwóch prawdopodobnych awarii miała miejsce. Pierwsza zakłada, że ECU źle odczytało parametry ustalone przez pilota, a to by oznaczało, że problem tkwi w samej konstrukcji podzespołów i oprogramowania samolotu. Druga zakłada, że co najmniej jeden ECU był fizycznie źle zamontowany w silniku.
Największy kontrakt w historii
Z punktu widzenia Airbusa, lepiej by było, gdyby przyczyna katastrofy leżała w wadliwie zamontowanym sterowniku. Wtedy bowiem można by było łatwo sprawdzić i porównać Atlasy, które już dotarły do sił powietrznych kilku krajów świata, a które zostały po katastrofie w Sewilli uziemione, wykluczając możliwość katastrofy w tych przypadkach.
Gdyby przyczyną okazała się jednak wadliwa konstrukcja samego oprogramowania, wtedy Airbus musiałby wrócić do planów konstrukcyjnych maszyny i projekt mógłby na długie lata „umrzeć”.
Europejskie konsorcjum Airbusa dzięki zamówieniu wojskowych samolotów transportowych Atlas podpisało przed laty największy jednorazowy kontrakt w historii Starego Kontynentu, opiewający na kwotę ponad 20 mld euro.
Airbus do tej pory dostarczył jednak tylko kilkanaście maszyn do Francji, Niemiec, Wielkiej Brytanii, Hiszpanii, Belgii, Luksemburga i Malezji. Tymczasem kontrakt opiewa na 174 maszyny.
Każde kolejne problemy Airbusa będą zapewne powodowały ograniczanie zamówień, a to z kolei może doprowadzić do tego, że projekt Atlas nigdy nawet na siebie nie zarobi.
Autor: adso//gak / Źródło: BBC, tvn24.pl