Rosyjskie prorządowe media nie ustają w poszukiwaniu "winnych" ubiegłorocznej katastrofy malezyjskiego boeinga w obwodzie donieckim. Pod koniec lipca prokremlowska stacja Life News - powołując się na rosyjskich ekspertów - poinformowała, że do katastrofy mógł doprowadzić wybuch na pokładzie maszyny. Wysokonakładowa gazeta "Komsomolskaja Prawda" doniosła, że katastrofa jest "operacją amerykańskiej CIA".
W charakterze dowodu "Komsomoskaja Prawda" (ukazuje się w nakładzie ponad 650 tys. egzemplarzy, weekendowe - ponad 2,5 miliona) przytacza materiały, zebrane przez eksperta, którego wcześniej cytowała Life News. Jest nim Siergiej Sokołow, który w reportażu Life News występuje jako szef rosyjskiego Centrum Analityki i Bezpieczeństwa. "Komsomolskaja Prawda" przedstawia go jako pracownika prywatnej agencji detektywistycznej i byłego ochroniarza nieżyjącego już oligarchy Borysa Bierezowskiego.
Sokołow ujawnił "Komsomolskoj Prawdzie", że "jemu i jego kolegom udało się zdobyć tajne dokumenty, z których wynika, że katastrofa malezyjskiego boeinga była operacją specjalną, przeprowadzoną przez amerykańską CIA, którą zachodnie służby specjalne opracowały jeszcze na początku zeszłego roku, nadając jej kryptonim 17.17".
"Argument oskarżenia powstańców"
"Pan Sokołow uważa, że zgodnie z planem CIA malezyjski boeing miał być wysadzony w powietrze przy użyciu założonej bomby na pokładzie, a jednocześnie rażony pociskiem wystrzelonym z ukraińskiego systemu rakietowego buk. Rakieta, według niepotwierdzonych informacji, miała należeć do powstańców [prorosyjskich rebeliantów – red.]. Rażenie pociskiem umożliwiało kamuflowanie wybuchu bomby na pokładzie, a jednocześnie służyło jako argument oskarżenia powstańców o dokonanie zamachu" – napisała "Komsomolskaja Prawda".
Według Siergieja Sokołowa, bomba na pokładzie malezyjskiego samolotu została podłożona na lotnisku w holenderskim Amsterdamie (maszyna leciała do Kuala Lampur).
"David Hamilton i David L. Stern"
Pytany o rolę CIA w sprawie katastrofy ekspert powołał się na rzekomą rozmowę telefoniczną dwóch pracowników amerykańskiej agencji, którzy w tym czasie mieli przebywać na Ukrainie. Rozmowa dwóch mężczyzn, opatrzonych nazwiskami David Hamilton i David L. Stern, została opublikowana na portalu "Komsomolskiej Prawdy". Pierwszy został przedstawiony jako współpracownik ukraińskiego Instytutu Demokratycznego (NDI), drugi jako dziennikarz.
- Według naszych doniesień Stern przybył na Ukrainę w charakterze opiekuna i szefa operacji "17.17" – mówił Sokołow. Dlaczego właśnie "17.17"? – dopytywał eksperta dziennikarz rosyjskiego dziennika.
- Rejs o numerze MH17 wystartował 17 lipca – tłumaczył Sokołow.
"Nieudolne udawanie pracowników CIA"
W odpowiedzi na rewelacje "Komsomolskoj Prawdy" na portalu amerykańskiego magazynu "Foreign Policy" opublikowano publikację o rosyjskich "łże-propagandystach i źle skleconej propagandzie, która bardziej przypomina anegdotę".
"Łże-propagandyści: posłuchajcie, jak dwóch Rosjan nieudolnie udaje pracowników CIA i próbuje obarczyć winą za katastrofę H17 Stany Zjednoczone" – napisał portal.
"Nawiązując do śmiesznego nagrania dźwiękowego opublikowanego przez bulwarówkę 'Komsomolskaja Prawda'. Na nagraniu tym dwóch domniemanych agentów CIA omawia plany zniszczenia samolotu linii lotniczych Malaysia Airlines MH17, który rozbił się na wschodniej Ukrainie 17 lipca 2014 roku. Nagrywana rozmowa między dwojgiem ludzi udających szpiegów o nazwiskach David Hamilton i David L. Stern zaczyna się od niezgrabnych pozdrowień, a dialog brzmi, jakby był odczytywany z kartki" - relacjonuje portal.
Jak piszą Amerykanie, "w nagraniu szpiedzy dyskutują o przygotowaniach do operacji, która obejmuje zniszczenie samolotu przy użyciu pocisku ziemia-powietrze i realizację 'Planu B' - umieszczenie bomby na pokładzie samolotu. Wszystko po to, by rzucić cień na separatystów w Donbasie, wspieranych przez Rosję, a także samego Kremla”.
"Stara się ukryć akcent za wszelką cenę"
"Nie trzeba długo słuchać, by mieć wątpliwości co do autentyczności zapisu. Rozmówcy, delikatnie mówiąc, mają interesujący akcent. Jeden z nich najpierw mówi jak Brytyjczyk. Później jego akcent brzmi inaczej i bardziej przypomina amerykański. Drugi rozmówca za wszelką cenę stara się ukryć swój akcent rosyjski, ale ten go demaskuje już na samym początku, kiedy niezdarnie pyta swojego wspólnika: 'Jak odbywają się przygotowania?' (How are the preparations?)" - czytamy na foreignpolicy.com.
Portal podkreśla, że "najbardziej oczywiste rozbieżności polegają na samym sposobie prowadzenia dialogu".
"W taki sposób angielskojęzyczni nie rozmawiają. Ich zwroty brzmią tak, jakby zostały przetłumaczone z języka rosyjskiego za pomocą Google Translate. Pod koniec mówią do siebie: ‘Szczęścia’ (Luck!) – co jest popularnym formą pożegnania w języku rosyjskim" - relacjonuje portal.
Oficjalny zarzut Rosji
Do katastrofy samolotu malezyjskiego lotu MH17 doszło 17 lipca ub.r. w obwodzie donieckim na wschodzie Ukrainy. Zginęło 298 pasażerów i członków załogi. Większość ofiar to obywatele Holandii.
Władze w Kijowie oskarżyły o zestrzelenie maszyny rebeliantów, którzy posłużyli się rakietą przeciwlotniczą Buk, otrzymaną z Rosji.
Władze rosyjskie utrzymują, że w samolot uderzył pocisk, wystrzelony z ukraińskiego myśliwca.
Autor: tas\mtom / Źródło: foreignpolicy.com, Komsomolskaja Prawda, tvn24.pl