Indonezyjski wulkan Merapi nadal zabija. 122 osoby zginęły w piątek, a setki odniosły obrażenia po przejściu fali m. in. gorących gazów i popiołu - rezultatu kolejnej, niezwykle silnej erupcji wulkanu na wyspie Jawa, do której doszło dzień wcześniej. Od przebudzenia się wulkanu Merapi 26 października życie straciło już 166 osób.
- Obawiamy się, że liczba zabitych jeszcze wzrośnie, bo mówi się, że w strefie dotkniętej katastrofą znajdują się kolejne pogrzebane ciała - powiedział rzecznik szpitala w pobliskim mieście Jogyakarta, leżącym w odległości ok. 25 km od wulkanu.
Ewakuacja zagrożonych terenów
Wbrew przewidywaniom ekspertów, którzy sądzili, że po serii erupcji ciśnienie w kraterze Merapi opadnie, wybuchy przybierają na sile. - Jest znacznie gorzej niż podczas poprzednich erupcji. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć zachowania wulkanu - oświadczył główny wulkanolog kraju, Surono.
W środę Merapi wyrzucił na wysokość sześciu km ogromną chmurę sadzy, która pokryła tereny w promieniu 250 km. Powietrze jest pełne pyłu, ludzie muszą chodzić w maskach. - Wygląda jakby padał piasek - mówi jeden z mieszkańców.
W czwartek z wulkanu zaczęły wydobywać się tzw. lawiny piroklastyczne - złożone z gorących gazów wulkanicznych, popiołu i fragmentów skalnych - które spływają zboczem wulkanu z prędkością dochodzącą do 100 km na godzinę, paląc wszystko na swej drodze.
Wcześniej ewakuowano wszystkich, którzy zamieszkiwali strefę w promieniu 10 km od Merapi. Około 100 tys. osób przebywa w tymczasowych obozach w pobliżu miasta Jogyakarta, leżącego w odległości ok. 25 km od wulkanu. Jednak wiele ludzi nie chciało się ewakuować z obawy o swoje gospodarstwa. To właśnie oni stanowią większość ofiar.
Będą kolejne erupcje
Wulkanolodzy ostrzegają, że w ciągu najbliższych miesięcy dojdzie do kolejnych wybuchów wznoszącego się na wysokość 2 914 m n.p.m. Merapi.
Do erupcji wulkanu dochodzi średnio co cztery lata. Ostatni wybuch nastąpił w czerwcu 2006 roku, a w jego następstwie zginęły dwie osoby. Z kolei w wyniku wybuchu w 1994 roku śmierć poniosło 60 osób, a w 1930 roku - 1400 ludzi.
Źródło: PAP, tvn24.pl