Co najmniej 149 osób, w tym 110 rebeliantów Huti, 32 żołnierzy sił rządowych oraz siedmiu cywilów, zginęło w ciągu ostatniej doby w walkach o Al-Hudajdę, portowe miasto na zachodzie Jemenu - w poniedziałek podały agencje informacyjne. Szef brytyjskiej dyplomacji nazwał trwające walki "rozpaczliwą sytuacją".
W nocy z niedzieli na poniedziałek na ulicach miasta Al-Hudajda doszło do intensywnych walk. Według agencyjnych doniesień wojska rządowe próbowały wyprzeć rebeliantów z Al-Hudajdy, ale Huti zdołali odeprzeć atak i zepchnęli koalicyjne siły w okolice portu. W odpowiedzi na rebeliantów posypał się grad pocisków z nalotów lotniczych.
Wzmożona ofensywa na Al-Hudajdę, kontrolowaną od 2014 roku przez szyickich Huti, rozpoczęła się 1 listopada. Ten strategiczny port w basenie Morza Czerwonego odgrywa ogromną rolę jako miejsce dostarczania do Jemenu pomocy humanitarnej. Z tego powodu jest priorytetowym celem jemeńskiej armii, wspieranej przez międzynarodowe siły koalicyjne pod dowództwem Arabii Saudyjskiej.
Batalia o Al-Hudajdę rozpoczęła się już w czerwcu tego roku i od tamtej pory zginęło prawie 600 osób. W tym czasie ONZ dwukrotnie próbowała doprowadzić do rozmów pokojowych, ale za każdym razem Huti odmawiali uczestnictwa w negocjacjach.
Ocalić port w Al-Hudajdzie
Zaciekłe walki o miasto wywołały reakcje międzynarodowe.
Sekretarz generalny ONZ Antonio Guterres ostrzegł przed katastrofalnymi skutkami zniszczenia portu, a USA, Wielka Brytania i Francja naciskają na Arabię Saudyjską, aby zaprzestała działań wojennych w Jemenie.
- Jeśli w Al-Hudajdzie zostanie zniszczony port, nie będzie możliwości dostarczania pomocy ludziom w Jemenie. Trzeba przypomnieć, że sytuacja w tym kraju i tak jest już katastrofalna - powiedział Guterres i wezwał do zaprzestania walk.
- Konieczne jest powstrzymanie działań wojennych, chociaż wszystko wskazuje na to, że koalicja zdecydowana jest na rozwiązania siłowe. Myślę, że trzeba przestać walczyć, trzeba rozpocząć debatę polityczną. Musimy też przygotować się na ogromną akcję humanitarną, aby w przyszłym roku uniknąć najgorszego - podkreślił sekretarz generalny ONZ.
Minister spraw zagranicznych Jeremy Hunt ocenił we wtorek, że perspektywa rozmów dot. zakończenia prawie czteroletniej wojny w Jemenie jest "bardziej realna" po tym jak Arabia Saudyjska potwierdziła gotowość do ewakuacji 50 rannych rebeliantów Huti do Omanu w celu leczenia.
- To jest rozpaczliwa sytuacja z punktu widzenia humanitarnego, więc uświadamiałem, jak nagląca jest sytuacja, przed którą stoimy - powiedział Hunt po spotkaniach z przywódcami Arabii Saudyjskiej i Emiratów Arabskich, które się odbyły w stolicach obu krajów.
Kraj w chaosie
Jemen pogrążony jest w chaosie od 2011 roku, gdy społeczna rewolta położyła kres wieloletnim dyktatorskim rządom prezydenta Alego Abd Allaha Salaha. Konflikt nasilił się, gdy w marcu 2015 roku interwencję w Jemenie rozpoczęła międzynarodowa koalicja pod wodzą Arabii Saudyjskiej (Bahrajn, Bangladesz, Egipt, Jordania, Katar, Kuwejt, Maroko, Senegal, Sudan i Zjednoczone Emiraty Arabskie).
Koalicja często jest oskarżana o dokonywanie ataków przeciwko cywilom w Jemenie. Przyznaje się do przeprowadzenia pewnych ataków, ale systematycznie oskarża Hutich o używanie cywilów jako żywych tarcz.
Według ONZ wojna w Jemenie pochłonęła od 2015 r. prawie 10 tys. ofiar i wywołała "największy kryzys humanitarny na świecie".
Autor: mm / Źródło: PAP