W stoczni w Jokohamie oficjalnie zwodowano Izumo, największy japoński okręt zbudowany po II wojnie światowej. Formalnie Japończycy nazywają jednostkę "niszczycielem śmigłowcowym". W praktyce to niemal lotniskowiec.
Na oficjalnej ceremonii wodowania w stoczni w Jokohamie zgromadziło się 3,6 tysiąca zaproszonych gości. Wydarzenie miało bardzo uroczysty charakter i wpisuje się w narrację obecnego japońskiego rządu, który stara się zwiększyć rolę sił zbrojnych oraz wzmocnić ich pozycję.
Niszczyciel, który nim nie jest
Izumo jest już w znacznej mierze gotowy. Wymaga tylko wykończenia i testów. Zbudowany kosztem 1,2 miliarda dolarów okręt ma wejść do służby w marcu 2015 roku. Budowa bliźniaczej jednostki ma się rozpocząć na początku przyszłego roku. Jeszcze nienazwany okręt ma wejść do służby w 2017 roku. Oba okręty określane formalnie niszczycielami śmigłowcowymi typu Izumo będą największymi okrętami japońskiej floty od II wojny światowej. W pełni załadowane będą wypierać 27 tysięcy ton, czyli o kilka tysięcy więcej, niż ostatnie lotniskowce Wielkiej Brytanii, typ Invincible, które odegrały istotną rolę chociażby podczas Wojny o Falklandy. Nazywanie okrętów tego rozmiaru i o takiej konstrukcji "niszczycielami" jest eufemizmem, stosowanym przez Japończyków ze względu na ich pacyfistyczną konstytucję. Formalnie Japonia nie może posiadać sił zbrojnych i prowadzić wojny. Natomiast lotniskowiec jest uzbrojeniem o charakterze wybitnie ofensywnym. Dla zachowania pozorów okręty posiadające szereg cech okrętu lotniczego są nazywane "niszczycielami".
Obrona z opcją ataku
W pełni uzbrojony Izumo będzie w stanie przenosić 14 śmigłowców, albo do 400 żołnierzy z 50 ciężarówkami. Dzięki maszynowni o mocy 112 tysięcy koni mechanicznych rozwinie 30 węzłów, czyli 56 km/h. Formalnie jego głównym zadaniem będzie zwalczanie okrętów podwodnych za pomocą śmigłowców, oraz pomoc w usuwaniu skutków katastrof naturalnych, do czego przydadzą się setki zaokrętowanych żołnierzy i ciężarówek. Nieformalnie jednak Izumo ma zaskakująco podobne cechy do wielkich okrętów desantowych, na przykład amerykańskiego typu Wasp. Za pomocą śmigłowców japoński okręt mógłby łatwo wysadzić silny desant. Wobec nieustających sporów z Chinami, Koreą Południową i Rosją o szereg małych wysp w okolicy Japonii, tego rodzaju okręt staje się bardzo przydatny jako sposób na "projekcję siły".
Trwają też spekulacje, czy Izumo jest przystosowany do przenoszenia nowoczesnych amerykańskich samolotów F-35B (myśliwiec wielozadaniowy skróconego startu i pionowego lądowania) i MV-22 (transportowiec, hybryda samolotu i śmigłowca), które Japonia jest w stanie zakupić. Gdyby okręt został zmodernizowany i uzbrojony w takie maszyny, to stałby się pełnoprawnym lekkim lotniskowcem. Oficjalnie władze Japonii nie rozważają takiej możliwości, zgodnie z konstytucyjnymi ograniczeniami sił zbrojnych. Japończycy posiadają już dwa inne duże "niszczyciele śmigłowcowe" typu Hyuga, oraz dwa starsze i mniejsze typu Shirane, które naprawdę są niszczycielami z dużym hangarem dla helikopterów. Izumo i jego bliźniak mają zastąpić te dwa ostatnie. Tym sposobem Japonia będzie miała cztery "prawie-lotniskowce" i tylko umocni swoją pozycję na morzach Azji, która i tak jest już bardzo silna.
Autor: mk/bgr / Źródło: tvn24.pl, Reuters, PAP
Źródło zdjęcia głównego: navyrecognition.com