Wiktor Janukowycz wydał oświadczenie, w którym wzywa Ukraińców, by domagali się od władz w Kijowie specjalnych referendów. Miałyby one dotyczyć ustalenia "statusu każdego regionu". Można to odczytać jako referendum nad federalizacją i znacznym zwiększeniem niezależności poszczególnych części kraju, co najbardziej interesuje teraz Rosję.
Obalony prezydent tym razem nie wystąpił przed kamerami, ale przesłał swoje oświadczenie do agencji ITAR-TASS. Jest ono zaadresowane do obywateli Ukrainy.
Referendum dla Rosjan
"Jako prezydent jestem z wami swoją duszą i wszystkimi myślami", napisał Janukowycz i wezwał "każdego rozsądnego obywatela", aby nie poddawał się "oszustom". "Żądajcie referendum nad statusem każdego z regionów Ukrainy" - oznajmił. Choć obalony prezydent nie powiedział tego wprost, to potencjalne referendum nad statusem regionów prawdopodobnie oznaczałoby pytanie, czy Ukraina ma się zamienić w państwo federalne z większą autonomią poszczególnych regionów. Rząd w Kijowie absolutnie nie chce się na coś takiego zgodzić. Postuluje to natomiast Rosja, która chciałaby w ten sposób osłabić władze centralne i zdobyć większą kontrolę nad zdominowaną przez ludność rosyjskojęzyczną wschodnią Ukrainę. Dotychczas jedynie Krym cieszył się wyjątkową autonomią od Kijowa, co Rosja skwapliwie wykorzystała.
"Naturalna reakcja na zbrojny zamach stanu"
Poza wezwaniem do referendum Janukowycz powtórzył swoje wcześniejsze twierdzenia. "Wszystko, co w ostatnich miesiącach się działo i co dzieje się nadal na Ukrainie" określił on jako "zbrojny zamach stanu, dokonany przez opozycję z użyciem broni należącej do ugrupowań terrorystycznych przy pełnym poparciu niektórych państw zachodnich". Janukowycz oznajmił, że "samozwańcy nie mają mandatu zaufania od narodu ukraińskiego, nie mają prawa pozbawiać żadnego obywatela Ukrainy prawa głosu przez dokonywanie antykonstytucyjnych zmian w ustawodawstwie, w tym dotyczącym wyborów prezydenckich". Zdaniem Janukowycza "przyjęte poprawki wykluczają możliwość uczciwych wyborów, bez względu na to, kiedy się odbędą". Powtórzył on, że "obecne władze nie mają legitymacji, a ich decyzje są bezprawne". Janukowycz podkreślił, że "anarchia, która ma miejsce na ulicach Ukrainy, nie ma nic wspólnego z demokracją". W jego ocenie "protest rozwijający się na południowym wschodzie Ukrainy jest naturalną reakcją gęsto zaludnionego regionu na zbrojny zamach stanu".
"Prezydent" na emigracji
Ostatni raz Janukowycz pojawił się publicznie w Rostowie nad Donem 11 marca. Oświadczył wtedy, że pozostaje nie tylko prawowitym prezydentem kraju, ale także naczelnym wodzem ukraińskich sił zbrojnych. Planowane na 25 maja wybory prezydenckie uznał za niekonstytucyjne i nieprawomocne.
Pierwszą po obaleniu go przez Euromajdan i ucieczce z kraju konferencję Janukowycz zwołał 28 lutego. Wtedy też oświadczył m.in. że "władzę na Ukrainie przejęli nacjonalistyczni, profaszystowscy pałkarze, reprezentujący absolutną mniejszość mieszkańców", a odpowiedzialnością za kryzys obciążył "nieodpowiedzialną politykę Zachodu, który wspierał Majdan" Janukowycz uciekł z Kijowa 21 lutego. Wcześniej parlament uchwalił zmiany konstytucji, które ograniczyły uprawnienia szefa państwa, rozszerzając kompetencje Rady Najwyższej. W odpowiedzi na ucieczkę Janukowycz parlament uznał, że "samowolnie odsunął się on od pełnienia obowiązków prezydenta" i pozbawił go władzy. Pełniącym obowiązki prezydenta został Ołeksander Turczynow.
Autor: mk\mtom / Źródło: Reuters