50 z około 60 Palestyńczyków, którzy zginęli w poniedziałkowych starciach w Strefie Gazy należało do Hamasu - cytują wypowiedź Salaha al-Bardawila, członka biura politycznego tej organizacji, izraelskie media.
Poniedziałek był najkrwawszym dniem w Strefie Gazy od czasu wojny w tej palestyńskiej enklawie między kontrolującym ją Hamasem a Izraelem w 2014 roku.
Według podawanych przez agencje szacunków w starciach z izraelskimi żołnierzami w Strefie Gazy na granicy z Izraelem zginęło co najmniej 60 Palestyńczyków.
Tego samego dnia Stany Zjednoczone przeniosły oficjalnie swoją ambasadę w Izraelu z Tel Awiwu do Jerozolimy. Izrael uważa Jerozolimę za swą odwieczną i niepodzielną stolicę. Palestyńczycy chcą, by we wschodniej części miasta powstała także stolica ich niepodległego państwa. Społeczność międzynarodowa nie uznaje Jerozolimy za stolicę Izraela.
We wtorek przypadała z kolei 70. rocznica wybuchu pierwszej wojny arabskiej, nazywanej przez Izraelczyków wojną o niepodległość, a przez Arabów "katastrofą" (an-Nakba) w związku z wysiedleniami i ucieczkami setek tysięcy ludzi przed walkami. Los tych wysiedlonych i ich potomków, których jest obecnie kilka milionów, jest jedną z kluczowych kwestii w konflikcie arabsko-izraelskim.
Przemoc izraelskiej armii potępiło między innymi Biuro Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds. Praw Człowieka (UNHCHR). Do umiaru wezwały Francja i Niemcy.
Izrael: dowód na to, co wielu próbowało ignorować
Według cytowanej przez izraelskie media wypowiedzi członka biura politycznego Hamasu Salaha al-Bardawila wśród ofiar ostatnich starć było 50 członków tej organizacji.
Rzecznik izraelskiej armii Jonathana Conricusa stwierdził, że jest to dowód "na to, co wielu próbowało ignorować: Hamas stoi za tymi zamieszkami i określanie zamieszek mianem 'pokojowych protestów' nie może być zgodne z prawdą".
Jak podaje "Times of Israel", rzecznik Hamasu Fawzy Borhoum nie potwierdził, że zginęło 50 członków Hamasu. W rozmowie z AFP wyjaśnił natomiast, że organizacja zapłaciła za pogrzeby ofiar, bez względu na to, czy chodziło o jej członków lub zwolenników czy nie. We wtorek izraelskie wojsko informowało, że co najmniej 24 zabitych spośród 58 osób, które zginęły podczas protestów w Strefie Gazy, to członkowie organizacji terrorystycznych, między innymi Hamasu i Palestyńskiego Islamskiego Dżihadu. "Większość zabitych osób należała do organizacji terrorystycznej Hamas, część natomiast do Palestyńskiego Islamskiego Dżihadu" - przekazały izraelskie siły zbrojne, dodając, że informacje zostały zgromadzone podczas wspólnego dochodzenia prowadzonego z izraelską służbą bezpieczeństwa Szin Bet.
We wtorkowym oświadczeniu Palestyński Islamski Dżihad poinformował, że do tej organizacji należały trzy ofiary. Jeden z członków ocenił w rozmowie z izraelskim dziennikiem "Haaretz", że próba przypisania miana terrorysty każdej osobie, która zginęła w starciach, jest żałosna. Podkreślił, że członkowie Hamasu, Palestyńskiego Islamskiego Dżihadu i innych organizacji również są Palestyńczykami, którzy mają prawo do protestu. - To nie daje Izraelowi prawa do przeprowadzenia rzezi. Czy którykolwiek (z protestujących) miał broń lub zagrażał żołnierzowi? - pytał.
Autor: kg / Źródło: Haaretz, Times of Israel, PAP