Premier Izraela powiedział w poniedziałek, że nie wierzy w porozumienie pokojowe z Palestyńczykami do końca roku. Kością niezgody i największą przeszkodą jest, jego zdaniem, status Jerozolimy uważanej za stolicę państwa zarówno przez Izrael, jak i Palestyńczyków.
Izraelski premier dodał jednak, że w innych kwestiach, takich jak palestyńscy uchodźcy czy granice państwa palestyńskiego, "różnice w stanowiskach stron nie są tak dramatyczne".
Na wypowiedź Olmerta ostro zareagowały palestyńskie władze. - To przesądzanie wyniku przed końcem roku. Wciąż nam zostało sześć miesięcy, co znaczy, że Izrael nie podchodzi poważnie do osiągnięcia porozumienia zgodnie z umową z Annapolis - powiedział doradca palestyńskiego prezydenta Mahmuda Abbasa Abu Rdeineh.
Miało być szybciej
Pod koniec ubiegłego roku, na konferencji w amerykańskim Annapolis, Izraelczycy i Palestyńczycy przyrzekli, że będą dążyć do zawarcia porozumienia pokojowego przed końcem roku 2008. W ostatnich miesiącach strony zaczęły się wycofywać z tych zamierzeń, mówiąc, że w tym terminie możliwe jest jedynie nakreślenie planu porozumienia.
Pokoju na Bliskim Wschodzi bardzo pragnął George W. Bush, który w tym roku kończy urzędowanie w Białym Domu i chciał pozytywnym akcentem zakończyć niezbyt udaną prezydenturę.
Źródło: PAP, tvn24.pl