Iwanow: Katastrofa Tu-134 przypomina tę ze Smoleńska

Aktualizacja:

- Katastrofa Tu-134 przypomina tę z kwietnia 2010 roku, kiedy w Smoleńsku zginął polski prezydent - powiedział rosyjski wicepremier Siergiej Iwanow. Rosyjski samolot rozbił się w gęstej mgle podczas próby lądowania w Pietrozawodowsku na północy Rosji. Według agencji Reutera, maszyna nie trafiła podczas podejścia na pas i otrzymała komendę odejścia na drugi krąg. Nie zdołała jednak tego uczynić. Zginęły 44 osoby. Przeżyło siedmiu pasażerów i jedna stewardessa.

Katastrofa podobna do smoleńskiej, ("Polska i Świat", TVN24)
Katastrofa podobna do smoleńskiej, ("Polska i Świat", TVN24)Katastrofa podobna do smoleńskiej, ("Polska i Świat", TVN24)

Mówiąc o katastrofie i jej podobieństwie z tą w Smoleńsku Iwanow stwierdził, że na podstawie do tej pory zgromadzonych informacji najbardziej prawdopodobną przyczyną wypadku był błąd pilota. - W złych warunkach atmosferycznych zboczył ze ścieżki podejścia w prawo. Do ostatniej chwili starał się przez mgłę wypatrzeć pas, ale nie udało mu się - powiedział wicepremier na targach lotniczych w Paryżu.

Złe miejsce

Relacja z miejsca katastrofy
Relacja z miejsca katastrofyTVN24
 
Miejsce katastrofy leży około 300 km od Sankt Petersburga (Targeo) 

Samolot Tu-134 linii RusAir wystartował z Moskwy o godz. 22.30, miał lądować w Pietrozawodsku na północ od Petersburga we wtorek cztery minuty po północy (czasu moskiewskiego). Wyczarterowanym samolotem leciała między innymi liczna grupa rosyjskich specjalistów ds. energetyki jądrowej i sędzia FIFA.

Maszyna podchodziła do lądowania nocą we mgle, ale jak podaje Reuters, kontrolerzy na wieży nakazali pilotom odejście na drugi krąg, ponieważ zboczyli z właściwego kursu i nie trafiliby w pas. Załoga nie zdołała jednak wykonać manewru. Według Reutera samolot miał zahaczyć o linię wysokiego napięcia. Agencja Ria Novosti powołuje się jednak na świadka,który twierdzi, że w okolicy trasy podejścia nie ma żadnych wysoko zawieszonych kabli.

Maszyna następnie przeleciała nisko nad lasem obok lotniska, ocierając się o wierzchołki drzew i spadła na drogę. Tupolew miał też przygnieść samochód osobowy. Nie wiadomo, ile osób w nim było. Po uderzeniu w drogę maszyna rozpadła się na kawałki i po chwili cała stanęła w płomieniach. W ciągu kilku minut, zanim ogień pochłonął wrak, świadkowie katastrofy zdołali odciągnąć na bezpieczną odległość kilku pasażerów maszyny.

Rosyjskie ministerstwo sytuacji nadzwyczajnych poinformowało, że warunki meteorologiczne w momencie katastrofy były bardzo złe. W okolicy lotniska była gęsta mgła, widoczność nie przekraczała 300 metrów. - Jednak lotnisko w Pietrozawodsku jest przystosowane do przyjmowania samolotów w takich warunkach - mówi moskiewski korespondent Faktów TVN Andrzej Zaucha.

Zwodnicze światło

 
Tu-134 linii RusAir w 2001 roku 

W rosyjskich mediach pojawiła się informacja, jakoby na lotnisku kilka minut przed przybyciem samolotu nastąpiła awaria zasilania. - Miały zgasnąć wszystkie światła, w tym te na lądowisku. Być może piloci w gęstej mgle pomylili oświetlenie pobliskiej trasy z tym pasa startowego i dlatego próbowali tam lądować - mówi Zaucha.

Reuters dementuje jednak te informacje. Światła na lotnisku miały zgasnąć po tym, jak Tu-134 zerwał linię wysokiego napięcia.

Dotychczas nie znaleziono żadnych poszlak wskazujących na to, że samolot miał jakąś awarię. - Media donoszą, że mógł to być błąd pilotów i kontrolerów lotów na lotnisku - mówi Zaucha. Zagadkę mają pomóc wyjaśnić czarne skrzynki, które już odnaleziono we wraku.

Maszyna należała do rosyjskich linii RusAir, która organizuje głównie loty czarterowe. Według portalu russianplanes.net rozbity samolot był w służbie od 1980 roku i wylatał 40 tysięcy godzin. Został wycofany z lotów w 2009 roku, ale reaktywowano go w marcu 2011 roku.

52 osoby na pokładzie

Osoby, które przeżyły wypadek, są w poważnym stanie. Wszystkie są poparzone i odniosły liczne obrażenia wielonarządowe. Szóstka rannych zostanie przetransportowanych samolotem do szpitala w Moskwie, gdzie otrzymają lepszą opiekę. Stan dwóch pozostałych poszkodowanych, w tym 10-letniego chłopca, jest zbyt poważny, aby ryzykować podróż.

Wśród ofiar jest ośmiu obcokrajowców. Szwed, Holender, dwóch Ukraińców i czteroosobowa rodzina z podwójnym obywatelstwem Rosji i USA.

Według portalu newsru.com wśród ofiar min. jest siedmioro dzieci. Na pokładzie był też sędzia FIFA Władymir Pettai. Największym ciosem dla Rosji będzie jednak strata szeregu specjalistów od energetyki jądrowej. W Tu-134 zginęło "niemal całe" kierownictwo spółki EDO "Hydropress", części państwowego koncernu Rossatom. Ponadto na pokładzie był szereg inżynierów i specjalistów z dwóch innych spółek zajmujących się energetyką jądrową. Wszyscy lecieli na konferencję, która miała odbyć się w Pietrozawodowsku.

Źródło: Reuters, PAP, rian.ru