Zdaniem indyjskiego przewoźnika źle nadany sygnał sprawił, że w piątek doszło do zderzenia trzech pociągów nieopodal miasta Balasore. W katastrofie zginęło co najmniej 275 osób. - Usłyszeliśmy huk, potem wychodziliśmy na zewnątrz, gdzie było mnóstwo ciał - relacjonują pasażerowie jednego z pociągów. Władze Indii poinformowały, że w niedzielę zakończono akcję ratunkową.
Do tragedii doszło w piątek wieczorem w pobliżu stacji kolejowej w miejscowości Bahanaga, około 10 kilometrów na południe od Balasore. Przedstawiciele indyjskiego przewoźnika w rozmowie z agencją Reutera przekazują, że do tragedii doszło najprawdopodobniej z powodu źle nadanego sygnału do maszynisty pociągu Coromandel Express - kursującego między Kalkutą a Chenna.
"Coromandel Express miał jechać główną linią, ale zamiast tego dano sygnał dla linii pętlowej i pociąg uderzył w stojący tam pociąg towarowy. Następnie jego wagony spadły na tory po obu stronach, co doprowadziło do wykolejenia się innego pociągu, Howrah Superfast Express" - przekazał K. S. Anand z biura prasowego indyjskiego przewoźnika, South Eastern Railways.
Początkowo informowano, że w katastrofie zginęło 288 osób. W niedzielę miejscowe władze skorygowały bilans ofiar, gdyż - jak tłumaczono - niektóre ciała zostały policzone dwukrotnie. Według najnowszych danych życie straciło co najmniej 275 osób. Agencja Reutera, powołując się na lokalne media, ocenia, że ta liczba prawdopodobnie nie wzrośnie.
Akcja ratunkowa została zakończona w niedzielę. W wypadku rannych zostało prawie 1200 osób.
Jedna z najtragiczniejszych katastrof w historii Indii
W obu pociągach pasażerskich znajdowało się ok. 2 tys. osób. Na miejscu katastrofy pojawił się premier Indii, Narendra Modi. Rozmawiał z rannymi w wypadku oraz uczestnikami akcji ratunkowej.
- Słowa nie są w stanie oddać mojego głębokiego smutku. Jesteśmy zobowiązani do udzielenia wszelkiej możliwej pomocy poszkodowanym - przekazał polityk cytowany przez Reuters. Dodał, że chociaż dokładne przyczyny katastrofy nie są jeszcze znane, to osoby, które mogą okazać się jej winne "zostaną surowo ukarane".
Indyjski minister Kolei Ashwini Vaishnaw poinformował, że rodziny zmarłych otrzymają milion rupii (ok. 50 tys. złotych), podczas gdy osoby poważnie ranne otrzymają 200 tys rupii, a za lekkie obrażenia przewidziano 50 tys. rupii. Rekompensaty zapowiadają też niektóre rządy stanowe.
Piątkowa katastrofa była jedną z najtragiczniejszych w skutkach katastrof kolejowych w historii Indii. Najtragiczniejsza miała miejsce w 1981 roku, kiedy pociąg spadł z mostu do rzeki w stanie Bihar. Zginęło wówczas około 800 osób. W Indiach koleje przewożą codziennie 13 mln pasażerów. Ze względu na przestarzałą infrastrukturę i zły stan techniczny taboru uważane są za jedne najniebezpieczniejszych na świecie.
Świadkowie: myśleliśmy, że już nie żyjemy
Pasażerowie ocalali z wypadku opowiadają, że do zderzenia doszło, kiedy część pasażerów spała. - Obudził mnie potworny hałas wykolejającego się pociągu. Zobaczyłem wokół 10, może 15 martwych osób. Udało mi się wyjść z wagonu, wszędzie były rozczłonkowane ciała - opowiadał jeden z uczestników wypadku, z którym rozmawiali dziennikarze agencji Reutera.
- Kiedy doszło do wypadku, myślałem, że już nie żyję. Kiedy zdałem sobie sprawę, że udało mi się przeżyć, zacząłem kierować się w stronę okna awaryjnego, aby wydostać się z pociągu. Wagon wypadł z torów i przewrócił się na bok – relacjonuje 25-letni pasażer, który w momencie wypadku zajmował miejsce stojące. Opowiada, że na zewnątrz trwała już chaotyczna akcja ratunkowa: - Widzieliśmy wielu martwych ludzi. Wszyscy albo próbowali ratować swoje życie, albo szukali bliskich - relacjonował mężczyzna cytowany przez Reuters.
Źródło: Reuters, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Mapy Google