"Ludzie nigdy nie zapomną" - skandowały setki obywateli Hongkongu, którzy przeszli w pochodzie upamiętniającym tysiące zabitych przez chińskie wojsko na Placu Tiananmen. 4 czerwca minie 20 lat od masakry.
Było to jedno z niewielu publicznych wspomnień tego wydarzenia w Chińskiej Republice Ludowej. W czwartek, dokładnie 20 lat po wjechaniu czołgów na Plac Niebiańskiego Spokoju, na nocnym czuwaniu w Hongkongu weźmie udział prawdopodobnie kilkadziesiąt tysięcy osób.
Wyjątkowy marsz
Protesty studenckie z 1989 roku, domagające się demokratycznych przemian, wciąż uznawane są przez władze za kontrrewolucyjne zamieszki i są przedmiotem tabu. Marsz w Hongkongu był możliwy, ponieważ w tym specjalnym regionie administracyjnym panuje odrębny system, który gwarantuje wolność wypowiedzi.
Miejscowy uniwersytet opublikował w środę sondaż, według którego 69 proc. mieszkańców Hongkongu uważa stłumienie protestów za błąd, a 61 proc. twierdzi, że rząd powinien przestać potępiać protesty.
Do dziś nie wiadomo, ile osób zginęło w Pekinie. Oficjalne dane rządowe mówią o 241 zabitych i 7 tys. rannych, jednak rzeczywista liczba jest na pewno większa. Według najbardziej prawdopodobnych danych waha się ona między 2,5 a 5 tys. ludzi.
Źródło: APTN