Socjaliści premiera Pedro Sancheza i skrajnie lewicowe ugrupowanie Unidas Podemos porozumiały się we wtorek w sprawie zawiązania koalicji rządowej. Niedzielne wybory w Hiszpanii nie dały żadnej partii samodzielnej większości w niższej izbie parlamentu. Nie mają jej nawet wspólnie dwa chcące zawrzeć koalicję ugrupowania.
- To jest układ na cztery lata - zapewnił lider Hiszpańskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej (PSOE), urzędujący szef rządu Pedro Sanchez po podpisaniu paktu koalicyjnego z liderem Unidas Podemos Pablem Iglesiasem.
Reuters zwrócił uwagę, że jeśli ostatecznie partie się porozumieją i utworzą gabinet, będzie to pierwszy rząd koalicyjny od czasu powrotu Hiszpanii do systemu demokratycznego w latach 70. ubiegłego wieku.
- Hiszpania potrzebuje stabilnego i solidnego rządu - powiedział Sanchez po podpisaniu porozumienia.
Iglesias: rząd będzie kombinacją doświadczenia PSOE oraz odwagi Unidas Podemos
Obydwa ugrupowania próbowały porozumieć się w sprawie koalicyjnego rządu po poprzednich, kwietniowych wyborach, co skończyło się niepowodzeniem.
Od tamtego czasu Sanchez i Iglesias pozostawiali w sporze, wymieniając zjadliwe uwagi pod swoim adresem. Premier oskarżał Iglesiasa o storpedowanie rozmów "zbyt wygórowanymi żądaniami" dotyczącymi ministerstw dla polityków UP. Zapowiadając we wrześniu przedterminowe wybory, Sanchez tłumaczył, że "ostatecznie dobrze się stało", iż nie wszedł w sojusz z UP, gdyż z "takim koalicjantem nie przespałby spokojnie ani jednej nocy".
We wtorek obaj politycy byli uśmiechnięci i obejmowali się po podpisaniu paktu. - Osiągnęliśmy wstępne porozumienie, by stworzyć postępowy rząd koalicyjny w Hiszpanii, który będzie kombinacją doświadczenia PSOE oraz odwagi Unidas Podemos - powiedział Pablo Iglesias.
Powyborcze układanki w Hiszpanii
Jak zauważyła agencja Reutera, niespodziewanie szybko zawarte wstępne porozumienie między partiami będzie wymagało kolejnych kroków. Jednym z nich będzie konieczność dołączenia mniejszych ugrupowań, bo nawet wspólnie PSOE (120 mandatów) i UP (35 mandatów) nie przekraczają większości 175 miejsc w parlamencie.
Koalicjanci muszą też rozdzielić teki. W poniedziałek przewodniczący UP ogłosił, że warunkiem współpracy z Sanchezem jest zachowanie "sześciu-siedmiu ministerstw dla UP", w tym jednego resortu dla niego samego.
Katalończycy stawiają warunki
Wprawdzie posłowie nowego ugrupowania Mas Pais, które w niedzielnych wyborach zdobyło trzy mandaty, zadeklarowało poparcie dla gabinetu Sancheza, ale poza nimi PSOE nie ma już zbyt wielu sojuszników w niższej izbie parlamentu.
W poniedziałek uważana za potencjalnego sojusznika socjalistów Republikańska Lewica Katalonii (ERC), posiadająca 13 deputowanych, zażądała od premiera rozwiązania kryzysu w Katalonii i uwolnienia dziewięciorga skazanych w październiku na 9-13 lat więzienia separatystycznych polityków i działaczy. Spełnienie tych żądań komentatorzy polityczni uważają za mało realne.
Drugie miejsce w niedzielnych wyborach zajęła centroprawicowa Partia Ludowa (PP), zwiększając liczbę posłów z 66 do 87 w niższej izbie hiszpańskiego parlamentu. Władze PSOE odrzuciły jednak w poniedziałek możliwość koalicji z PP, mimo że poparcie dla takiego rządu deklarowali liberałowie z Ciudademos, którzy nie chcą zgodzić się na dołączenie do rządu ze skrajną lewicą.
Największą niespodzianką niedzielnych wyborów jest wynik konserwatywnej partii Vox, która wywalczyła 52 miejsca w Kongresie. Dotychczas ugrupowanie to miało 24 deputowanych.
Autor: ft//rzw / Źródło: PAP