Gwałty, porwania i rabunki. Wojnę w Donbasie "można porównać do wojny w Jugosławii"

Życie cywilów na froncie w Donbasie. "Mówimy o łamaniu praw człowieka"
Życie cywilów na froncie w Donbasie. "Mówimy o łamaniu praw człowieka"
TVN24 BiS
Separatyści w Donbasie dopuszczają się łamania praw człowieka i konwencji genewskiej - wynika z zeznań świadkówTVN24 BiS

- W Donbasie mamy do czynienia z wojną nowego typu, którą można porównać do wojny w byłej Jugosławii - mówił na antenie TVN24 Biznes i Świat Kamil Wyszkowski z oenzetowskiej agendy United Nations Global Compact. - Separatyści dopuszczają się okaleczania żołnierzy ukraińskich - dodał.

Z najnowszego sondażu przeprowadzonego przez kijowskie Centrum im. Razumkowa wynika, że 71,8 proc. Ukraińców uważa Rosję za państwo agresora i stronę konfliktu w Donbasie. Jak podaje ośrodek, we wszystkich regionach Ukrainy absolutna lub względna większość ankietowanych uznała Rosję za państwo agresora. Przeciwnego zdania było 8,4 procent ogółu badanych.

Według sondażu 66,1 proc. Ukraińców uznaje tzw. republiki ludowe - doniecką i ługańską - ogłoszone w Donbasie przez prorosyjskich separatystów za organizacje terrorystyczne, a 56,1 proc. uważa konflikt na wschodzie swego kraju za zaborczą wojnę Federacji Rosyjskiej przeciwko Ukrainie.

Wojna bez reguł

Jak wygląda ta wojna? - Nikt nie wie, jak naprawdę wygląda życie cywilów na terenach kontrolowanych przez separatystów - powiedział w TVN24 Biznes i Świat Wyszkowski. - To jest największy problem, z jakim się stykamy - podkreślił. - Coraz częściej ta wojna hybrydowa nazywana jest konfliktem pomiędzy Ukrainą a Rosją. Z informacji, jakie do nas docierają, wynika, że po drugiej stronie linii frontu trwa wojna bez reguł. Separatyści dopuszczają się naruszeń prawa międzynarodowego, np. bicia czy poniżania jeńców wojennych, którzy są też trwale okaleczani przez separatystów - mówił przedstawiciel United Nations Global Compact, inicjatywy ONZ na rzecz społecznej odpowiedzialności biznesu i wspierania zrównoważonego rozwoju.

Zdaniem Wyszkowskiego los ludności przebywającej na terenach kontrolowanych przez separatystów można porównać do sytuacji na Bałkanach w latach 90., gdy trwała tam wojna domowa.

Gwałty i porwania

- Z rozmów z m.in. prawnikami ukraińskimi, którzy prosili społeczność międzynarodową o pomoc w dokumentowaniu zbrodni dokonywanych na ludności cywilnej w Donbasie, wynika, że problemem na tych terenach jest nie tylko brak żywności, leków i ogrzewania, ale też porwania, tortury i gwałty - mówił Wyszkowski. - Dowiedzieliśmy się, że w jednej z miejscowości przetrzymywanych jest ok. 20 młodych kobiet ukraińskich, porwanych z Doniecka i Ługańska. Są więzione przez separatystów i regularnie gwałcone - poinformował.

- Kobiety te znajdują się na terenach, nad którymi nie ma nadzoru, dlatego nie można im pomóc, podobnie jak to było w byłej Jugosławii. Nie było do nich dostępu. W Donbasie nie ma bowiem nadzoru społeczności międzynarodowej - podkreślił Wyszkowski.

Brak sił policyjnych

O wygaszenie konfliktu zabiegają politycy światowi, problem polega jednak na tym, że do Donbasu musiałyby wrócić struktury państwa, czyli siły policyjne, które wzięłyby na siebie odpowiedzialność za przestrzeganie prawa. - W tej chwili takich sił tam nie ma - powiedział Wyszkowski. - Ta wojna hybrydowa kieruje się swoimi własnymi regułami, a raczej brakiem reguł - podkreślił.

- Mieszkańcy tamtych terenów skazani są na łaskę bądź niełaskę separatystów. Częściowo są to rosyjscy żołnierze na tzw. urlopach, są tam też opłacani najemnicy, którzy przenieśli się tam z Sudanu Południowego, Syrii czy Iraku. Przenieśli się w ten rejon, ponieważ mogą zarobić na wojnie. Najemnicy przenoszą się z miejsca na miejsce w poszukiwaniu zarobku. Te osoby robią, co chcą, nie mają żadnego kodeksu moralnego - mówił Wyszkowski.

Ograniczone kompetencje OBWE

Jego zdaniem warto zadbać o to, by społeczność międzynarodowa naciskała na Rosję, by ta przestała destabilizować Ukrainę jako kraj, a "niebieskie hełmy" lub inne siły stabilizacyjne mogły wkroczyć do Donbasu. Mówiąc o przebywających na kontrolowanym przez separatystów obserwatorach OBWE, Kamil Wyszkowski podkreślił, że pracownicy tej organizacji są zmuszeni "bawić się z separatystami w ciuciubabkę". - Mają ograniczone kompetencje. Udowodnił to wywiad brytyjski, publikując zdjęcia satelitarne - podkreślił Wyszkowski.

Obawy Ukrainy

Wyszkowski zauważył, że sytuacja na wschodzie Ukrainy mimo rozejmu wciąż jest bardzo napięta. - Ukraina obawia się nie tylko ataku z południa, czyli z okolic korytarza mariupolskiego, ale też ataku z północy - od strony Białorusi - podkreślił.

[object Object]
Jacek Czaputowicz o szczycie czwórki normandzkiej w Paryżutvn24
wideo 2/23

Autor: asz\mtom / Źródło: TVN24 Bines i Świat, PAP

Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia (CC BY-SA 2.0)