- Żądaliście wcześniejszych wyborów, teraz macie je nawet wcześniej - powiedział w czwartek prezydent Gruzji Mikheil Saakaszwili. Opozycja ma zatem najwyżej półtora miesiąca na kampanię, bowiem przez 2 najbliższe tygodnie będzie trwał stan wyjątkowy.
Podstawowym postulatem dziesiątek tysięcy demonstrantów, którzy do wczoraj koczowali na ulicach Tbilisi, było właśnie przeprowadzenie przedterminowych wyborów.
Zanim zostali wysłuchani przez prezydenta, setki z nich trafiły do szpitali, po tym jak policja brutalnie, przy użyciu pałek, armatek wodnych i gazu łzawiącego, zdławiła manifestacje. W dzień po środowych wydarzeniach, gdy wprowadzono stan wyjątkowy, w Tbilisi panował spokój.
Niespotykany spokój, bowiem praktycznie nikt nie wyszedł z domów - opozycyjni politycy apelowali, żeby nie dać policji "okazji do zabójstwa".
Zarówno wybory prezydenckie, jak i parlamentarne miały się odbyć na jesieni przyszłego roku.
Żądaliście wcześniejszych wyborów, teraz macie je nawet wcześniej prezydent Saakaszwili
Nie będzie to jednak zwykły okres przedwyborczy. Wprowadzono bowiem stan wyjątkowy, w czasie którego obowiązuje zakaz zgromadzeń i nadawania serwisów informacyjnych, na dwa dni zawieszono też zajęcia w szkołach i na uczelniach. Na dodatek, prywatne stacje radiowe i telewizyjne zostały zdjęte z eteru przez komandosów, którzy kolejno wchodzili do ich siedzib.
Opozycja nie dysponuje więc praktycznie żadnym orężem medialnym ani nie może organizować wieców. Jedyne media mogące działać w najbliższych tygodniach są państwowe.
Saakaszwili uzasadniał akcję policyjną i stan wyjątkowy koniecznością zapobieżenia działaniom rosyjskich służb specjalnych, które jego zdaniem stoją za demonstracjami gruzińskiej opozycji.
Źródło: PAP