Sprawa pogróżek sformułowanych w internecie przez Polaka Dariusza S. przeciw Uniwersytetowi im. Masaryka w Brnie oraz pracownikom uczelni jest już w rękach polskich służb - poinformowała w czwartek czeska policja. - Wczoraj rozpoczęliśmy współpracę z Polską. Sprawą zajmować się teraz będzie policja w tym kraju - powiedziała rzeczniczka brneńskiej policji Andrea Strakova.
Jak tłumaczyła, Czesi chcieliby, aby to Polacy przesłuchali mężczyznę, gdyż jego strony internetowe zamieszczono na serwerach w Polsce. Także w Polsce najprawdopodobniej przebywa podejrzewany.
"Nie daliście mi wyboru"
W środę Dariusz S. zagroził podpaleniem Uniwersytetu Masaryka i zabójstwem kilku wymienionych z nazwiska tamtejszych wykładowców. Zdaniem czeskich mediów miałaby to być zemsta za odmowę przyjęcia na studia doktoranckie i konflikt, w jaki przed laty wdał się z władzami uczelni. W konsekwencji sporu z uniwersytetem czeski sąd skazał Polaka na pięć miesięcy więzienia w zawieszeniu na półtora roku. Według wyroku sądu Dariusz S. w akcie zemsty zniszczył 33 zamki w drzwiach uczelni, powodując szkodę majątkową wysokości 15 tys. koron (około 2600 zł).
Mężczyzna twierdzi, że jest niewinny i padł ofiarą fałszywych zeznań. Jednak w środę sąd apelacyjny w Brnie utrzymał wyrok skazujący. Pogróżki pod adresem uczelni pojawiły się w internecie po ogłoszeniu werdyktu. Dariusz S. napisał, iż znalazł się w sytuacji, w której nie ma nic do stracenia. "Co noc śnię o tym, jak podpalam budynki Uniwersytetu Masaryka i zabijam swych prześladowców" - podkreślał. Stwierdził też: "Jeśli dojdzie do rozlewu krwi, pamiętajcie: nie daliście mi wyboru (...). Umrę jako morderca i szaleniec. A jeszcze dwa lata temu byłem obiecującym studentem ze wspaniałą przyszłością".
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24