Grecja oficjalnie przejęła przewodnictwo w Unii Europejskiej. Przypada ono na kilka miesięcy przed wyborami do Parlamentu Europejskiego i ponad cztery lata od wybuchu kryzysu zadłużeniowego.
- To wielka odpowiedzialność dla Grecji objąć prezydencję w UE w czasie półrocza poprzedzającego majowe wybory - podkreślił minister spraw zagranicznych Ewangelos Wenizelos na spotkaniu z dziennikarzami.
W Atenach obecni byli m.in. przewodniczący Komisji Europejskiej i Rady Europejskiej, Jose Barroso i Herman Van Rompuy, a także unijni komisarze. Nieco później planowana jest wspólna konferencja Barroso i greckiego premiera Antonisa Samarasa.Szef głównej opozycyjnej partii, radykalnie lewicowej SYRIZA Aleksis Cipras zapowiadał, że nie weźmie udziału w środowej ceremonii, co jest interpretowane jako symboliczny gest polityka sprzeciwiającego się strategii zaciskania pasa w kraju.
Zakaz zgromadzeń
Aby uniknąć niepokojów i demonstracji zmęczonych polityką cięć Greków, wprowadzono nadzwyczajne środki bezpieczeństwa. W centrum Aten, które po południu wyłączono z ruchu, obowiązuje zakaz zgromadzeń.To piąta unijna prezydencja Grecji, ale przypada w czasie, kiedy kraj nadal pogrążony jest recesji, bezrobocie utrzymuje się na rekordowym poziomie, a niezadowolenie społeczne poważnie zagraża rządzącej koalicji.
Szef rządu wyraził nadzieję, że stawką przewodnictwa jest doprowadzenie do tego, by Grecja stała się "krajem jak inne". W wystąpieniu pod koniec roku Samaras zapewnił, że rok 2014 będzie oznaczał koniec międzynarodowej pomocy finansowej dla Aten.W zamian za ponad 200 mld euro międzynarodowej pomocy finansowej, która miała pomóc Grecji odbić się od dna, kraj ten musiał wdrożyć bolesne dla społeczeństwa reformy i oszczędności. Ich postępy cały czas kontroluje znienawidzona przez Greków "trojka", czyli zespół ekspertów Komisji Europejskiej, Europejskiego Banku Centralnego i Międzynarodowego Funduszu Walutowego.Po sześciu latach recesji grecki PKB ma w tym roku wzrosnąć o 0,5 proc. - wynika z prognoz rządu i KE.
Autor: mtom/kwoj / Źródło: PAP