Opozycyjne partie w Czarnogórze odrzuciły wyniki niedzielnych wyborów parlamentarnych oskarżając rząd o zastraszanie wyborców. Wybory wygrała Demokratyczna Partia Socjalistów (DPS) premiera Milo Djukanovicia, zdobywając 36 mandatów w 81-osobowym parlamencie.
- Opozycja jednogłośnie postanowiła nie uznawać rezultatu wyborów ze względu na próbę zamachu stanu i nadużycia dokonywane przez instytucje państwowe, a także tworzenie atmosfery strachu, co bezpośrednio wpłynęło wynik głosowania - powiedział szef głównego rywala DPS, Frontu Demokratycznego (DF) Nebojsza Medojević. Według niego zatrzymanie w dniu wyborów 20 Serbów na granicy z Czarnogórą, którzy według władz mieli zawiązać spisek w celu odsunięcia od władzy premiera, wskazuje, że to rząd planował zamach w kraju.
Opozycja skrytykowała też władze za zablokowanie w niedzielę podczas głosowania na kilka godzin popularnych aplikacji komunikacyjnych. Władze twierdziły, że przez te komunikatory uprawiano "nielegalny marketing" polityczny.
Serbia i Rosja czy NATO i UE?
Djukanović ogłaszając wyborcze zwycięstwo, zapowiedział, że jego ugrupowanie i "jego tradycyjni partnerzy mają razem 42 mandaty" - podało belgradzkie radio B-92. Aby utworzyć rząd DPS musi mieć wraz z partnerami co najmniej 41 deputowanych.
Premier przedstawiał głosowanie jako wybór między członkostwem w NATO, pokojem i dobrobytem pod jego rządami, a "rosyjską kolonią" pod rządami opozycji, choć kilka partii opozycyjnych popiera także wstąpienie Czarnogóry do UE i Paktu Północnoatlantyckiego.
620-tysięczna Czarnogóra jest podzielona pomiędzy zwolenników tradycyjnych więzi z Serbią i Rosją, a zwolenników zbliżania się kraju do NATO i UE. OBWE przyznała, że niedzielne głosowanie "odzwierciedlało wolę narodu", chociaż część mediów nierzetelnie prezentowało kampanię wyborczą, "dopuszczając do osobistych ataków" na kandydatów.
Autor: kg/adso / Źródło: PAP