- Cała odpowiedzialność leży po stronie Ukrainy - oświadczył wiceprezes Gazpromu Aleksandr Miedwiediew w Berlinie w związku z ograniczeniem dostaw gazu dla europejskich odbiorców. Tymczasem prezydent Ukrainy Wiktor Juszczenko ostrzegł Unię Europejską, że Gazprom może całkowicie wstrzymać tranzyt gazu przez jego kraj dla odbiorców europejskich. A Unia domaga się natychmiastowego wznowienia dostaw surowca.
- W nocy miały miejsce wydarzenia bez precedensu w historii dostaw z Rosji. Niezależnie od naszych chęci, aby dostarczać Europie gaz, jesteśmy zmuszeni dostarczać go w bardzo ograniczonym zakresie - powiedział wiceprezes Gazpromu Aleksandr Miedwiediew, który w europejskich stolicach prezentuje rosyjskie stanowisko w sprawie konfliktu gazowego z Ukrainą.
Wiceprezes podkreślił, że choć strona ukraińska zagroziła "jeszcze większym ograniczeniem dostaw", w pełni podziela punkt widzenia ministra Ukrainy, że trzeba jak najszybciej wrócić na normalny poziom dyskusji.
- Byliśmy i nadal jesteśmy gotowi do kontynuowania rozmów, ale nawet w tej kryzysowej sytuacji nie widzimy chęci do kontynuowania rozmów ze strony Ukrainy.
Jednocześnie zapewnił, że Gazprom będzie starać się wyrównać europejskim odbiorcom ilość dostarczanego gazu, wykorzystując inne dostępne trasy przesyłu oraz zapasy surowca.
"Ukraina kradnie"
Miedwiediew zaznaczył, że Ukraina jako kraj tranzytowy jest zobowiązania do spełniania swoich zobowiązań. - Kontrakt tranzytowy nadal obowiązuje i jest zgodny z międzynarodowymi zasadami. Jest ważny jeszcze przez co najmniej dwa lata - powiedział.
Podkreślił, że to Ukraina jest winna kryzysowi. - Odkryliśmy kradzież gazu przez Ukrainę. Obserwujemy też próby zrzucenia winy na stronę rosyjską. Cała odpowiedzialność w pełni leży po stronie Ukrainy - stwierdził.
Odkryliśmy kradzież gazu przez Ukrainę. Obserwujemy też próby zrzucenia winy na stronę rosyjską. Cała odpowiedzialność w pełni leży po stronie Ukrainy. Aleksandr Miedwiediew, wiceprezes Gazpromu
Prezydent Ukrainy ostrzega
Wcześniej w ciągu dnia prezydent Ukrainy Wiktor Juszczenko ostrzegł Unię Europejską, że Gazprom może całkowicie wstrzymać przesyłanie gazu tranzytem przez Ukrainę.
- Uważam za konieczne powiadomić Państwa, że we wtorek rano, 6 stycznia roku 2009, Gazprom dotkliwie zredukował dostawy na Ukrainę gazu, który ma być przesyłany dalej do europejskich odbiorców - napisał Juszczenko w telegramie do UE i szefów jej państw.
Zdaniem Juszczenki, strona rosyjska może mieć zamiar całkowitego zaprzestania tranzytu gazu przez teren Ukrainy dla odbiorców europejskich. Jednocześnie prezydent Ukrainy zapewnił, że jego kraj korzysta jedynie z gazu własnego lub ze zgromadzonego w podziemnych zbiornikach, za który już zapłaciła.
Unia żąda gazu
Dostawy gazu powinny zostać natychmiastowo wznowione - tak we wspólnym oświadczeniu napisała Komisja Europejska i czeskie przewodnictwo Wspólnoty. Komunikat wystosowany przez KE i Czechy nie wskazuje jednoznacznie winnych wstrzymania dostaw błękitnego paliwa z Rosji.
- Bez uprzedzenia i w oczywistej sprzeczności z zapewnieniami najwyższych władz Rosji i Ukrainy, dostawy gazu do niektórych krajów członkowskich zostały znacząco zmniejszone. To sytuacja całkowicie nie do zaakceptowania - głosi wspólne oświadczenie KE i Pragi.
W związku z tym UE po raz kolejny zażądała natychmiastowego wznowienia dostaw gazu do UE oraz wznowienia negocjacji między stroną ukraińską a rosyjską, które doprowadzą do "ostatecznego rozwiązania ich dwustronnego, handlowego sporu".
Czeskie przewodnictwo i KE zapowiedziały także, że "zintensyfikują dialog z obiema stronami, tak by mogły szybko osiągnąć porozumienie".
Będzie szczyt trójstronny?
Jednocześnie czeskie przewodnictwo UE ustami premiera Mirka Topolanka nie wykluczyło, że zaproponuje trójstronne spotkanie na najwyższym szczeblu z udziałem Rosji i Ukrainy. - Wspólnie z przewodniczącym Barroso omawiamy skrajną opcję, którą byłby szczyt trójstronny, ale na razie nalegamy, by obie strony doszły do porozumienia wspólnie - powiedział Topolanek na konferencji prasowej w Pradze.
Rosja będzie argumentować
Tymczasem w najbliższy czwartek dojdzie do nadzwyczajnego posiedzenia Komisji Spraw Zagranicznych Parlamentu Europejskiego z udziałem prezesa Gazpromu Aleksieja Millera. Zwołania posiedzenia chciała Moskwa. - Rosja zwróciła się do Parlamentu Europejskiego o możliwość zaprezentowania swoich argumentów w sporze gazowym, na co zareagowaliśmy pozytywnie. Doprosiliśmy jeszcze stronę ukraińską, aby wysłuchać obu stron - powiedział we wtorek przewodniczący Komisji Spraw zagranicznych PE Jacek Saryusz-Wolski. Na spotkaniu spotkają się prezesi Gazpromu i Naftohazu oraz parlamentu Federacji Rosyjskiej i Ukrainy.
- Naszym celem jest wysłuchanie obu stron. Po dzisiejszych wydarzeniach nie ma złudzeń, że sprawa dotyczy również dostaw energii do samej Unii Europejskiej i wkracza w obszar bezpieczeństwa energetycznego - wyjaśnił Saryusz-Wolski.
Radykalna zmiana sytuacji
Kilka godzin wcześniej głos zabrał już czeski minister przemysłu Martin Rziman. - Sytuacja zmieniła się radykalnie. Ilość gazu przesyłanego z Rosji przez Ukrainę spadła i sytuacja na granicy słowackiej się pogarsza - powiedział Czech na wieść o wstrzymaniu przez Rosję dostaw gazu tranzytem przez Ukrainę.
Czechy kierują w tym półroczu pracami UE, a Rziman stoi na czele delegacji unijnej, przebywającej obecnie w Kijowie. Tematem jej rozmów z przedstawicielami Ukrainy ma być oczywiście kwestia dostaw rosyjskiego gazu przesyłanego przez ukraińskie terytorium.
O znaczącym spadku dostaw rosyjskiego gazu poinformowały we wtorek m.in. Rumunia, Bułgaria, Węgry i Austria.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24