Gaz łzawiący w kolebce arabskiej wiosny

Aktualizacja:

Tunezyjska policja użyła gazu łzawiącego przeciw demonstrantom w mieście Sidi Buzid, które jest kolebką arabskiej wiosny. Młodzi ludzie protestowali przeciwko ogłoszonym wcześniej wynikom niedzielnych wyborów do konstytuanty.

Według świadków, demonstrujący podpalili ratusz i obrzucali kamieniami policjantów. Ponad 2 tys. młodych ludzi splądrowało też lokal wyborczy umiarkowanego ugrupowania islamistycznego Hizb an-Nahda (Partia Odrodzenia), które według najnowszych danych zwyciężyło w niedzielnym głosowaniu.

Bo stracili mandaty

Przez cały dzień w mieście dochodziło do protestów po tym, jak jeden z przedstawicieli Hizb an-Nahdy oświadczył, że partia ta nie zamierza wchodzić w koalicję z ugrupowaniem Al-Arida al-Chaabia (Petycja Ludowa), które odniosło sukces wyborczy w Sidi Buzid.

Zwolennicy tej partii, która kierowana jest przez jednego z najbogatszych tunezyjskich biznesmenów Heczmiego Haadmiego, wieczorem wyważyli drzwi i okna w lokalu Hizb an-Nahdy. Palili też opony na głównej ulicy Sidi Buzid.

Doszło do tego po tym, jak komisja wyborcza ogłosiła, że anulowała mandaty zdobyte przez partię Haadmiego w sześciu okręgach, m.in. w Sidi Buzid, z powodu "naruszeń finansowych podczas kampanii wyborczej". Ugrupowaniu temu przypadnie 19 miejsc w liczącej 217 członków konstytuancie.

Haadmi, właściciel popularnej stacji telewizyjnej, pochodzi właśnie z Sidi Buzid.

Niepozorny początek

Protesty w tym mieście przykuwają uwagę, ponieważ właśnie tam rozpoczęła się arabska wiosna, która po Tunezji ogarnęła także inne kraje regionu. 17 grudnia ubiegłego roku w Sidi Buzid podpalił się młody handlarz uliczny, który nie potrafił poradzić sobie z samowolą urzędów i brakiem perspektyw. Ten desperacki czyn wstrząsnął Tunezyjczykami i zainicjował falę antyreżimowych protestów, które doprowadziły do obalenia prezydenta Ben Alego.

Źródło: PAP