Było to absolutnie niewiarygodne. Nie widziałem Anglii, byłem sam nad przestworzem oceanu, to było jak latanie we śnie - relacjonował na konferencji Franky Zapata, który w czwartek próbował przelecieć nad kanałem La Manche na skonstruowanym przez siebie flyboardzie. Wyczyn się nie udał, ale Francuz już zapowiedział podjęcie kolejnej próby. - Zrobimy to jeszcze raz - zapewnił.
Franky Zapata nazywany "latającym człowiekiem" nie zdołał przelecieć w czwartek nad kanałem La Manche na flyboardzie. Po kilkunastu minutach lotu spadł do wody.
"Jak latanie we śnie"
Zapata wystartował z plaży w gminie Sangatte w północno-wschodniej Francji. Flyboard leciał początkowo z szybkością 140 kilometrów na godzinę, od 15 do 20 metrów nad powierzchnią morza. - Leciałem szybciej, niż się spodziewaliśmy - opowiadał Francuz.
- Pierwsze 10 kilometrów było jak marzenie, jak latanie we śnie. Było to absolutnie niewiarygodne. Nie widziałem Anglii, byłem sam nad przestworzem oceanu - relacjonował Zapata na konferencji prasowej.
Stwierdził, że w trakcie lotu czuł się "genialnie". - Frunąłem, żadnych kłopotów, nigdy nie leciałem tak blisko wody. To było jak w moich marzeniach - wyznał.
Udało mu się przelecieć w ten sposób ponad 20 kilometrów. Mniej więcej w połowie drogi miał wylądować na zamontowanej na łodzi platformie do tankowania.
- Platforma była zbyt mała i kołysała się na falach - relacjonował Francuz. - Przez cały czas flyboard ruszał się na prawo i na lewo i musiałem poddać się temu rytmowi - wyjaśniał.
Następnie fala uderzyła w deskę. - Niestety, maszyna wyleciała spode mnie. Usiłowałem jeszcze się złapać za barierkę, ale ta zaczęła ruszać się na prawo i lewo, do tyłu i do przodu. Nie wypuściłem gazu w dobrym momencie i, niestety, to wszystko zniszczyło - powiedział Zapata.
- Nie sądziłem, że ta łódź będzie się aż tak ruszać - dodał.
"Zdawaliśmy sobie sprawę, że tak się może zdarzyć"
- Może nie zły, ale rozczarowany - odparł Zapata, pytany, jak się teraz czuje. - Ciężko to przełknąć, ale to jak w sporcie: czasem się udaje, czasem się nie udaje.
Dodał, że "trzeba po prostu uczyć się na błędach".
Jak wyznał Francuz, ta porażka to dla niego "ciężki cios". Wyjaśnił jednocześnie, że nie było to wcale takie oczywiste, że uda się dokonać tego wyczynu za pierwszym razem. - Bardzo nam z tego powodu przykro, ale zdawaliśmy sobie sprawę, że tak się może zdarzyć - podkreślił. - Wszyscy przeżywają jakieś porażki i w ten sposób tylko idzie się do przodu - dodał.
Zapata poinformował, że fizycznie czuje się bardzo dobrze, "lepiej niż kiedykolwiek w życiu". - Spadłem do wody, ale właściwie mam tylko kilka zadrapań. (...) Nic mnie nie boli - uspokajał.
Także jego flyboard, jak podkreślił, "ma się w porządku". - Oczywiście wszystko trzeba sprawdzić, uregulować, pewne części są zepsute, ale oczywiście możemy go naprawić i to szybko - przekonywał.
- Następne wyzwanie? Kanał La Manche. Mam nadzieje, że to będzie niedługo - odpowiedział Zapata, zapytany przez dziennikarzy o najbliższe plany. Jak stwierdził, kolejna próba jest kwestią tygodni.
- Jesteśmy z powrotem w domu i zrobimy to jeszcze raz - zapowiedział Francuz.
"Latający żołnierz" nad Kanałem La Manche
Zapata chciał powtórzyć wyczyn Louisa Bleriota, który jako pierwszy w historii, 110 lat temu, przeleciał nad kanałem La Manche samolotem jednopłatowym. Aby Zapata mógł zrealizować swoje plany, konieczne było tankowanie flyboarda w locie, czego dotychczas nie praktykowano. 18 lipca prefektura morska dla kanału La Manche i Morza Północnego ostrzegła Zapatę i wydała "nieprzychylną opinię" dla jego planów, co jednak nie oznaczało zakazu lotu. Wynaleziony przez Zapatę flyboard to latająca platforma pozwalająca na wykonywanie akrobacji w powietrzu i w wodzie. Może osiągać prędkość do 190 kilometrów na godzinę. Po jednym tankowaniu może unosić się przez około 10 minut.
Zapata wzbudził zaciekawienie na całym świecie, gdy jako "latający żołnierz" latał na flyboardzie nad Paryżem podczas defilady wojskowej zorganizowanej 14 lipca z okazji Święta Narodowego Francji.
ZOBACZ CAŁĄ KONFERENCJĘ PRASOWĄ FRANKY'EGO ZAPATY:
Autor: momo//now / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24