Francuskie służby czekały na samolot z dżihadystami. Nie na tym lotnisku


Francuskie służby stały się obiektem kpin, po tym jak w wyniku nieporozumienia czekały na złym lotnisku na samolot z Turcji z trzema domniemanymi dżihadystami na pokładzie. Mężczyźni nie niepokojeni wyszli z lotniska, a po kilkunastu godzinach sami oddali się w ręce policji. Chcą współpracować i wyjaśnić, dlaczego pojechali do Syrii walczyć u boku fanatyków.

Trzej mężczyźni są uznawani za członków siatki zajmującej się rekrutowaniem we Francji i przerzucaniem na Bliski Wschód sympatyków fanatyków islamskich. Dwóch z nich ma powiązania z terrorystą Mohamedem Merahem, który w 2012 zastrzelił siedem osób, po czym sam zginął od kul policji. Dodatkowo jeden odsiedział już cztery lata za terroryzm.

Zaskakujące powitanie w ojczyźnie

Na początku 2014 mężczyźni wyruszyli do Syrii, aby dołączyć do fanatyków z Państwa Islamskiego. Dostali się tam przez Turcję. Po pół roku w szeregach dżihadystów mieli jednak "przejrzeć na oczy" i zmienić zdanie o całej sprawie. W sierpniu pojawili się na granicy z Turcją i oddali się w ręce straży granicznej z prośbą o deportację do Francji.

Po spędzeniu trzech miesięcy w tureckim areszcie ich życzeniu stało się zadość. We wtorek rano mieli zostać przewiezieni rejsowym samolotem z Ankary do Paryża. Kapitan maszyny odmówił jednak wzięcia mężczyzn na pokład, zasłaniając się brakami w ich tymczasowych dokumentach podróżnych. Turcy ostatecznie wsadzili trzech sympatyków dżihadu do następnego samolotu do Francji, lecącego do Marsylii.

O zmianie planu nie poinformowano jednak na czas francuskich służb. Grupa powitalna funkcjonariuszy czekała na trójkę mężczyzn na paryskim lotnisku i jak można się domyślić, nigdy się ich nie doczekała. Zanim ustalono co się stało, minęło parę godzin. W tym czasie mężczyźni zdążyli dolecieć do Marsylii i ku swojemu zaskoczeniu nie niepokojeni wyszli z lotniska.

Pomimo nieoczekiwanego odzyskania swobody trójka podejrzanych uznała, że ucieczka i ukrywanie się nie mają sensu. W środę rano sami zgłosili się na posterunek w wiosce Le Caylar, około 230 kilometrów na zachód od Marsylii (prawdopodobnie podróżowali do rodzinnej Tuluzy). Ich prawnik oznajmił, że trójka ma zamiar "wytłumaczyć się policji i wymiarowi sprawiedliwości".

Minister obrony Jean-Yves Le Drian przyznał, że doszło do "pomyłki" i dodał, iż trzeba "wzmocnić współpracę z władzami tureckimi".

[object Object]
ONZ: w Iraku natrafiono na ponad 200 zbiorowych grobów ofiar ISReuters
wideo 2/20

Autor: mk\mtom / Źródło: BBC News