Armii francuska jest współodpowiedzialna za zbrodnie Hutu na Tutsi i są na to dowody! - oskarża "Le Monde".
Francja popierała reżim w Ruandzie, mimo że wiedziała o zbrodniach ludobójstwa popełnianych przez rząd - donoszą dziennikarze powołując się na źródła sądowe.
Według "Le Monde" do Trybunału Wojskowego w Paryżu wpłynęły dokumenty potwierdzające wiadomość, że władze francuskie doskonale orientowały się w sytuacji dzięki raportom attache wojskowego Francji w stolicy Ruandy, w Kigali. Urzędnik informował o licznych aresztowaniach wśród przywódców Tutsi, którzy byli w opozycji wobec rządzącej ekipy ówczesnego prezydenta Habyarimana. Attache ostrzegał, że wybuch wojny domowej na tle konfliktów etnicznych jest nieunikniony.
Także ówczesny ambasador Francji donosił o „polowaniach” i masakrach jakie Hutu organizują na Tutsi. Mimo to Francja uznała, że należy popierać Hutu i prezydenta Habyarimaniego, aby w ten sposób skontrować wpływy Brytyjczyków i Amerykanów popierających Tutsi. Do Ruandy skierowano dodatkowe oddziały wojska francuskiego, co w Kigali odebrano jako poparcie dla Hutu.
Zamordowanie prezydenta Habyarimaniego dało hasło do wybuchu wojny domowej, w której zginęło 800 tysięcy osób - w znacznej większości Tutsi. W 2005 rozpoczęło się dochodzenie przeciwko współudziałowi armii francuskiej w zbrodni przeciwko ludzkości i zbrodni ludobójstwa.
Źródło: PAP, IAR, IMGW