Bezprecedensowa decyzja o zmuszeniu do lądowania samolotu prezydenta Boliwii lecącego nad Europą nie przestaje wywoływać oburzenia. Francja oficjalnie przeprosiła Evo Moralesa, ale nie uspokoiło to nastrojów. Kraje Ameryki Południowej zgodnie potępiają Europejczyków.
Morales chciał wrócić z Rosji do Boliwii w noc z wtorku na środę. Nie zdołał jednak przelecieć nad UE, ponieważ Francja, Hiszpania, Portugalia i Włochy zamknęły przed jego samolotem swoją przestrzeń powietrzną. Maszyna z prezydentem musiała lądować na lotnisku pod Wiedniem.
Władze tych krajów podjęły taką decyzję ze względu na podejrzenia, iż na pokładzie samolotu Moralesa może być ukryty Edward Snowden, ścigany przez władze USA za ujawnienie ścisłych tajemnic wywiadu. Ostatecznie na pokład weszła austriacka straż graniczna, która przeszukała samolot. Po kilkunastu godzinach Morales dostał zgodę na dalszy lot. Snowdena nie było na pokładzie.
Oburzenie i przeprosiny
Zmuszenie do lądowania samolotu z głową państwa jest niebywałym skandalem dyplomatycznym. Państwa europejskie zdecydowały się na taki krok zapewne po części z tego powodu, że chodziło o prezydenta małej Boliwii. Widać to po reakcjach na incydent. Zdecydowanie zareagowały praktycznie tylko władze krajów Ameryki Południowej.
- To nie tylko upokorzenie bratniego kraju, ale całej Ameryki Południowej - stwierdziła prezydent Argentyny Christna Fernandez. Niema identycznie wypowiedziała się prezydent Brazylii, Dilma Rousseff. Prezydent Wenezueli Nicolas Maduro stwierdził natomiast: "Ponawiam swoją solidarność z Boliwią. Z godnością odpowiemy na tą niebezpieczną i nieakceptowalną agresję." Prezydent Ekwadoru Rafael Correa wezwał do zorganizowania nadzwyczajnego spotkania Organizacji Państw Amerykańskich.
W stolicy Boliwii zapłonęły natomiast flagi Francji i UE, obrzucono tez kamieniami przedstawicielstwo dyplomatyczne Paryża. Dzień po incydencie Francja wystosowała oficjalne przeprosiny, twierdząc, że przestrzeń powietrzną przed samolotem prezydenta zamknięto z powodu "sprzecznych informacji".
Autor: mk/jaś / Źródło: BBC News