Do tego, że w Chinach produkuje się prawie wszystko, już się przyzwyczailiśmy. Jednak chiński pociąg do pieniądza może nadal zadziwić - miejscowa policja odkryła fabrykę, która produkowała... flagi wolnego Tybetu.
Jak by tego było mało okazało się, że zakład w prowincji Guangdong realizował... zlecenia tybetańskiego rządu na uchodźstwie. Pracownicy fabryki raczej mało przekonywująco tłumaczyli się, iż nie mieli pojęcia o politycznym znaczeniu złożonego za granicą zamówienia.
Czujny robotnik ratuje chińską twarz
Produkowaliby więc spokojnie flagi dalej, gdyby nie jeden z pracowników fabryki, który zobaczył wrażą flagę w telewizyjnej relacji z antychińskich protestów w Tybecie i swoim zaniepokojeniem podzielił się z władzami.
Policjanci zdążyli w ostatniej chwili - tysiące tybetańskich flag "Made in China" przygotowano już do wysyłki. Prawdopodobnie część z nich miała pojawić się w środę w Hongkongu. Mieli je dzierżyć przeciwnicy Pekinu w czasie protestów towarzyszących wizycie sztafety z ogniem olimpijskim. W trakcie krwawo stłumionych niepodległościowych protestów w tybetańskiej Lhasie w marcu tego roku zginęło co najmniej 150 osób. Od tego czasu przez cały świat, w związku z organizacją przez Pekin Igrzysk Olimpijskich, przetaczają się manifestacje piętnujące chińską politykę wobec Tybetu. Tybetańskie flagi są ich nieodłącznym elementem.
Źródło: PAP, lex.pl