W ciągu ostatniej doby w Tunezji z rąk służb porządkowych zginęło sześciu protestujących, wynika z informacji Reutera, który powołuje się na świadków. Według zagranicznych obserwatorów, protesty na taką skalę są możliwie w despotycznym państwie, tylko dzięki internetowi, zwłaszcza Facebookwowi i Twitterowi. Władze starają się odciąć obywateli od tych stron, ale bez skutku.
Informacje o kolejnych ofiarach nie zostały potwierdzone przez źródła rządowe.
Niezadowolone społeczeństwo
Wcześniej rząd Tunezji, gdzie od blisko miesiąca trwają gwałtowne protesty przeciwko bezrobociu, korupcji i warunkom życia, ogłosił na czas nieokreślony godzinę policyjną w stolicy kraju Tunisie i na jego przedmieściach. Ma ona obowiązywać od godziny 20 do 6 rano.
Dzień wcześniej do Tunisu dotarła społeczna rewolta, w której od blisko miesiąca udział biorą głównie młodzi ludzie buntujący się przeciwko bezrobociu. Oficjalnie bez pracy jest 14 proc. Tunezyjczyków, lecz wśród młodych mieszkających poza zamożnymi rejonami turystycznymi odsetek ten jest znacznie wyższy.
Według władz w zamieszkach zginęły dotychczas 23 osoby, według OZN około 40, a zdaniem źródeł związkowych 50 osób.
Wirtualna organizacja
Niepokoje w Tunezji nie mają precedensu od czasu, gdy 23 lata temu władzę objął obecny prezydent Ben Ali. CNN nazywa je "conajmniej niecodziennymi". - Zorganizowane protesty są rzadko tolerowane w państwach Arabskich, a tunezyjskie władze zawsze miały mało cierpliwości do swoich przeciwników - twierdzą dziennikarze CNN.
Wyjaśnieniem niebywałej skuteczności protestującej młodzieży, jest umiejętne korzystanie z internetu i organizowanie się na blogach oraz portalach społecznościowych. Głównie chodzi o Facebooka i Twittera. Tunezyjskie władze starają się zablokować dostęp do portali i blogów, a służby bezpieczeństwa dokonują włamań na konta i komputery protestujących. Youtube jest zakazany w kraju już od 2007 roku.
Przeciwko działaniom władz w sferze wirtualnej zaprotestował nawet Departament Stanu USA, zazwyczaj milczący na temat wydarzeń w prozachodniej Tunezji.
mk/fac
Źródło: CNN, PAP